Dariusz Ostafiński: W połowie grudnia ma być podana żużlowa kadra na sezon 2021. Najbardziej interesuje nas to, czy pojawią się w niej Maciej Janowski i Piotr Pawlicki. Rok temu trener Marek Cieślak ich nie uwzględnił, bo kontrowersje wzbudziła ich absencja na finale Złotego Kasku. W ostatniej chwili wysłali L-4, nie było z nimi kontaktu. Janowski poza Złotym Kaskiem odpuścił też ostatni mecz kadry w sezonie 2019. Ważny, bo pojawili się na nim kluczowi sponsorzy. Rok banicji jednak minął, Cieślaka już w reprezentacji nie ma, teraz decyzje będzie podejmował jego następca Rafał Dobrucki. Jak go kilka dni temu zapytałem o powrót Janowskiego i Pawlickiego do kadry, odparł: wiem, ale nie powiem. Co na to trener Hynek? Kamil Hynek: Wolnoć Tomku w swoim domku. Gdybym był trenerem, optowałbym za nowym rozdaniem i pewnie w mojej kadrze znaleźliby się obaj panowie. Masz z tym jaki problem? Ja generalnie nie jestem pamiętliwy. Ostafiński: Też nie jestem. Zastanawiam się tylko, jak to będzie wyglądało. W końcu obaj zawodnicy potraktowali kadrę z buta, a teraz, jak rozumiem, mieliby wrócić, jakby nigdy nic się nie stało. Oczywiście trener Dobrucki zrobi, co uważa za stosowne, ale czy tobie tutaj coś nie zgrzyta. Zwłaszcza że taki Janowski udowodnił w ostatnim czasie licznymi wywiadami, że nie czuje się jak ktoś, kto popełnił jakieś faux-pas. Jasne, niech wraca, ale niech powie głośno: przepraszam, popełniłem błąd. To nic nie kosztuje, za to daje dobry przykład. Chodzi o to, żeby w przyszłości nie było tak, że ktoś traktuje reprezentację jak mu się podoba. Zmarł Zenon Plech. On dla orzełka wylewał krew z buta. Nie wysyłał wątpliwych L-4, nie bawił się z trenerem kadry w głuchy telefon, nawet by mu to przez myśl nie przeszło. Hynek: Strasznie jest pan panie Ostaferon podejrzliwy. Kiedyś były inne czasy, zgadzam się, że dawniej orzełek w żużlu to była świętość. Widzisz, Plech wylewał krew z buta, a Ciebie krew zalewa, że nie ma w kadrze najlepszych. Taki znak czasów. Ostafiński: Zapomniałem, że umówiliśmy się na Fame MMA, a ja gram rolę Marcina Najmana zwanego El Testosteronem. W takim razie ty jesteś Don Kasjo, tfu Don Hynek. I nie, nie zalewa mnie krew. Jestem bardzo spokojny. Kopać po kostkach nie będę. Poza tym powinieneś powiedzieć, że irytuje mnie to, że czołowi zawodnicy obchodzą kadrę tak szerokim łukiem, jakim Janowski obszedł Cieślaka w parku maszyn w Częstochowie. Finalnie mamy jednak dojść do jakiegoś wniosku w sprawie, czy Janowski z Pawlickim mają wrócić, tak jakby nic się nie stało. Sam powiedziałeś: dawniej orzełek to była świętość. Czyli co? Teraz nie jest i można wszystko? Hynek: Szczerze powiem, że to naprawdę ciężki temat i cieszę się, że się z nim nie mierzę. Gdybym ja został trenerem kadry, to zrobiłbym tak: czysta karta, ale jeden dziwny ruch oznaczałby zdecydowane ruchy. To byłby jasny, prosty i przejrzysty komunikat. Zero tolerancji. Ostafiński: A ja mam taki problem, że dla mnie liczą się zasady. Jeśli sam coś złego zrobię, to mówię: przepraszam i dopiero po tym magicznym słowie idę dalej. Przyznaję, czasem to posypanie głowy przychodzi mi z trudem, ale w końcu to robię. Dlatego pal licho te wywiady Janowskiego, w których wybierał się i wypierał prawdę. Ważne jest jednak to, by przed wejściem w otwarte przez Dobruckiego drzwi Janowski zachował się jak mężczyzna. I to nie może być wewnętrzna sprawa obu panów, opinia publiczna ma prawo wiedzieć. Tak myślę. I cieszę się, że po nieco luzackim wstępie dałeś się trochę do tych moich racji przekonać.