Dariusz Ostafiński, Interia: Napisałeś, że Unia Tarnów jest jak kadra Paulo Sousy. Rozumiem, że dziś Unia zremisuje z ROW-em, jak Polska z Hiszpanami? Kamil Hynek, Interia: Spokojnie. Rozumiem, że Polacy od wczoraj to bohaterowie narodowi, choć jeszcze dwa dni temu równano ich z ziemią. Lista optymistów wynosiła pewnie z 10 procent. Poza wszystkim Unia ciągle jest na kolanach i nie ma Lewandowskiego. Ostafiński: Rozumiem, że ty nie równałeś polskiej reprezentacji z ziemią? Bo ja mogę uczciwie przyznać, że na pewno nie byłem w tej grupie optymistów, o której wspomniałeś. Teraz jednak bardzo się cieszę, bo okazało się, że Polak potrafi. Zrobiliśmy, co w naszej mocy. Żal tej drugiej zmarnowanej okazji Lewandowskiego. Karnego dla Hiszpanów nie rozumiem, bo nasz nadepnął, jak już rywal dawno kopnął piłkę. Na VAR mam z górki także z powodu bramki. Pół stopy Bereszyńskiego zdecydowało o tym, że nie było spalonego. Skończyło się jednak remisem, który sprawia, że teraz to ze Szwecją zagramy o wszystko. I tylko Piotra Pawlickiego mi żal. Hynek: Ojej, ale on z Hiszpanią nie grał. Czy o czymś nie wiem? Ostafiński: Przeskoczyłem bez zapowiedzi na żużlowe podwórko. Pawlicki jechał wczoraj w rundzie eliminacyjnej do Grand Prix Challenge w Terenzano i odpadł. Szkoda, wielka szkoda, bo ten zawodnik ma niesamowity potencjał. Że krnąbrny, zgoda. Że czasem rozmienia się na drobne, zgoda. Jednak to jest ta sama skala umiejętności i talentu, co u Bartosza Zmarzlika. Talentu to nawet Pawlicki ma więcej. Ciągle jednak coś staje na przeszkodzie. Fajnie, że inni weszli, ale Pawlickiego mi żal. Hynek: Nie szalałbym z tą skalą talentu. Moim zdaniem Pawlicki nie ma podjazdu do Zmarzlika. Wiesz dobrze, że wspólnie z redaktorem Czosnyką kibicujemy Kolodziejowi. Tak lokalnie. I wczoraj miałem nawet taką refleksję, że z obecnymi wahnięciami formy faworytów, meldowałby się w regularnie w półfinałach Grand Prix. Ostafiński: Żartujesz. Lubię Kołodzieja, to świetny ligowiec, ale w Grand Prix nigdy niczego nie osiągnął. Mam na myśli medal, bo to, że wygrał turniej, że był na podium, to wiem. Janusz swoją szansę na zawojowanie cyklu już dawno przespał. I to nie tylko, dlatego że nie pasowały mu krótkie tory, a jego ukochanych lotnisk było w GP jak na lekarstwo. Cieszę się szczęściem twoim i redaktora Czosnyki, ale wiele sobie po Kołodzieju nie obiecuję. Nie w GP. Co innego liga. Pawlicki też ma za sobą różne perypetie w GP, ale jeśli tylko będzie chciał, jeśli dopisze mu sprzęt i szczęście, to stać go na zdobycie medalu. Dlatego żal tej straconej szansy. Hynek: Na razie to Pawlicki z Kołodziejem stoją na tej samej półce w GP, a z przespaną szansą nie szarżowałbym jednak, bo Greg Hancock zdobył tytuł grubo po czterdziestce. Na razie to Pawlicki wozi ogony w lidze. Więcej do dodania nie mam. Ostafiński: Wozi, wozi, ale drzemie w nim potencjał. A Kołodzieja z Hancockiem bym nie porównywał. Amerykaninowi w zdobyciu złota po czterdziestce pomogło to, że był świetnym startowcem. Kołodziej nim nie jest. Sądzisz, że ustawiony i spełniony w pewnym sensie zawodnik będzie się zabijał na torze dla złota w GP. Postawi wszystko na jedną kartę, spisze jak Tomasz Gollob testament? Naprawdę? Hynek: Nie powiedziałbym, że Janusz jest spełniony. Rozmawiamy o GP, ale ja pokuszę się nawet o tezę, że nawet na arenie krajowej Pawlicki nie zbliży się do osiągnięć Kołodzieja. Takie sezony jak ten tylko udowadniają, że Januszowi się ciągle chce. Sorry, ale dla mnie Pawlicki nie ma nutki szaleństwa na torze, a Janusz jest pod tym względem kozakiem. Na takich zawodników się chodzi na stadion. Ja dla Piotrka, z całym szacunkiem dla wychowanka Unii Leszno nie poszedłbym oglądać jego jazdy. Nie grzeje mnie. Ostafiński: Szaleństwo to drugie imię Pawlickiego. I mnie w odróżnieniu od ciebie grzeje to, jak jedzie. Poszedłbym na Piotra i na Janusza, bo obaj świetni. Różnica między mną i tobą jest taka, że ty wierzysz w to, że zbliżającego się do czterdziestki Kołodzieja stać na zryw w GP. Ja nie wierzę. Janusza stać na pojedyncze sukcesy, ale medalu nie zdobędzie. Piotr może to zrobić. Poza wszystkim daję ci zadanie na niedzielę. Prześledź karierę kilku kozaków i zobacz, jak z wiekiem malała ich odwaga. To jest naturalny proces. Hancock, zdobywając złote medale, też nie wkładał głowy tam, gdzie inni baliby się wsadzić nogę. Zważ, że Nicki Pedersen też już nie jest tak dziki, jak dawniej. Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź! Nie możesz oglądać meczu? - Posłuchaj na żywo naszej relacji