Po transferze Wiktora Kułakowa do Zdunek Wybrzeża Gdańsk pojawiły się opinie, że do klubu dawno nie trafił tak kompletny zawodnik. Rosjanin ostatnie dwa sezony kończył w ścisłej czołówce eWinner 1. Ligi. Jak na warunki pierwszoligowe można uznać go za gwiazdę. - Proszę, nie róbcie ze mnie gwiazdy. Nie jestem robotem, który można zaprogramować na określone wyniki. Oczywiście, dam z siebie wszystko, ale nie jestem lepszy niż inni. Każdemu zawodnikowi należy się szacunek. Z nowym sezonem, budujemy swoje pozycje od nowa - powiedział 25-latek w rozmowie z portalem trojmiasto.pl. Sportowcom czasami odbija tzw. "sodówka". Kułakowowi to jednak nie grozi. Ciężko pracował na swoją pozycję, w środowisku przez wszystkich jest szanowany, lubią go także kibice. - Pamiętam czas, gdy nikt do mnie nie podchodził, żeby podać rękę. Czekałem na swój moment i teraz zapracowałem na to, ale nigdy nie będę gwiazdorzył. Rodzice nauczyli mnie, że trzeba mieć w sobie pokorę - dodał. Skąd wziął się wystrzał formy Rosjanina? Jeszcze w 2017 roku na torach pierwszoligowych radził sobie przeciętnie (średnia biegowa 1,645). - Dojrzałem, bo w Unii Tarnów w końcu dostałem szansę regularnych startów. Miałem pewne miejsce w składzie i odpłaciłem się. Zaowocowała współpraca z tunerem Ryszardem Kowalskim, do czego doszły możliwości finansowe, których wcześniej nie miałem. To nie było tak, że nagle wszystko wywróciłem do góry nogami i przyszedł sukces. Po prostu wykorzystałem sprzyjające okoliczności - wyjaśnił żużlowiec. Kułakow w sezonie 2020 miał okazję wystąpić w jednym meczu jako "gość" w barwach RM Solar Falubazu Zielona Góra. Nie zdobył nawet "oczka". Czy nie zniechęcił się do jazdy w elicie? - Nie, absolutnie. Inna sprawa, że podjąłem wówczas błędne decyzje. Podpaliłem się, wiadomo jaka była stawka tego spotkania. Trzeba było podejść z chłodną głową, w żużlu nie ma niczego od razu. Bardzo chciałem się wtedy pokazać, ale to nie jest tak, że przestraszyłem się ekstraligi. Traktuję tamten występ jako wypadek przy pracy - stwierdził. Zawodnik Zdunek Wybrzeża obecnie przebywa w rosyjskim Togliatti. Do Polski wróci dopiero za kilka dobrych tygodni. - Pod koniec lutego, może na początku marca. Teraz jestem w Rosji, jest całkiem przyjemnie, bo mamy około minus 15 stopni Celsjusza. Przygotowuję się do sezonu w domu, mam od lat swój plan. Biegam, jeżdżę na rowerze, do tego dojdzie motocross. Nie jestem zwolennikiem katorżniczych treningów. Zdarzyło mi się kiedyś przetrenować i nie jest to nic dobrego - podsumował Kułakow.