To nie jest tak, że sam talent, sprzęt i pomoc sponsorów zaprowadzi cię na żużlowy szczyt. Oprócz elementów zależnych od człowieka, są w życiu także te niezależne i co gorsza, one są kluczowe. Mowa na przykład o zwykłym szczęściu. Trzeba znaleźć się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Kariera juniorska trwa krótko i jeśli ktoś w ciągu tych paru lat nie pokaże potencjału, jako senior raczej nie ma czego szukać. Pozostaje mu odejść z żużla i iść do innej pracy lub np. zatrudnić się jako mechanik u aktualnie jeżdżącego kolegi. Znaczna większość obecnie startujących ma w teamie kogoś, kto jeszcze do niedawna jeździł. Często mechanikami są ludzie, którzy skończyli przygodę raptem kilka lat temu. Są jeszcze na tyle młodzi, by mieć marzenia, a zarazem na tyle starzy, że o karierze żużlowca mogą już zapomnieć. - Podczas pracy się nie myśli, że może to ja mogłem być na tym miejscu. Jest zbyt duże zamieszanie i ilość obowiązków, zwyczajnie nie ma na to czasu - mówi nam mechanik jednego z polskich zawodników, kiedyś też żużlowiec. - Takie myśli nachodzą jednak głowę np. w trakcie dekoracji twojego zawodnika. Człowiek się zastanawia, co zrobił nie tak i dlaczego to nie ja podnoszę ten puchar - dodaje. W dobie bardzo popularnego obecnie rozwoju osobistego, często mówi się, że najważniejsze by w życiu spełniać swoje, a nie czyjeś marzenia. Mechanik żużlowy nie ma jednak wyjścia. - Może coś w tym jest. To nie jest tak, że ja komuś czegoś zazdroszczę. Bardzo dobrze życzę mojemu zawodnikowi, zresztą każdemu z którym współpracowałem. Czasami jednak pojawia się zwykły żal u człowieka, że mu w życiu poniekąd nie wyszło, bo tak to trzeba określić. Praca na czyjeś sukcesy też daje poczucie satysfakcji, bowiem wiesz, że bez ciebie na przykład nie byłoby medalu. Zdarza się, że trudno jest w życiu dawać z siebie wszystko, kiedy ewentualny splendor nie będzie przypisywany tobie, tylko osobie u której pracujesz. W żużlu mechanik jest zawsze w tle, choć wykonuje kapitalną robotę. - Rzeczywiście, to trochę przykre. Ale ten trend nie dotyczy tylko środowiska żużlowego. Na potęgę wielkich firm, typu Amazon pracuje mnóstwo szarych ludzi, których roboty nikt nie dostrzega. Jako twórcę sukcesu wymienia się tylko właściciela, który oczywiście ma swoje zasługi, lecz bez współpracowników nie doszedłby do tego poziomu - słyszymy. Nasz rozmówca nie potrafi jednoznacznie wskazać powodu, który bezpośrednio wpłynął na tak krótką jego karierę czynnego sportowca. - Zabrakło wszystkiego po trochę. Odrobiny talentu, bo jestem zdania, że perełka zawsze się przebije. Nieco szczęścia, bo mogłem spotkać innych ludzi na swojej drodze. Przydałoby się więcej rozwagi i chłodnej głowy, bo młody zawodnik jest zdecydowanie za bardzo naiwny. Potem okazuje się, że ci wszyscy przyjaciele to tak naprawdę od początku grali na twoją niekorzyść. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!