Wnosząc ze słów prezesa honorowego Moje Bermudy Stali Gorzów Władysława Komarnickiego, klub nie ma pełnego pokrycia na podpisane w listopadzie kontrakty. Problem brakującej kasy Stal może jednak rozwiązać, biorąc na siebie organizację turnieju Grand Prix w 2021 roku. Jest taka propozycja i teraz w klubie myślą, co z tym fantem zrobić. Czas mają do stycznia. Nad czym myślą? Ano nad tym, jaka będzie w czerwcu sytuacja pandemiczna w kraju. Jeśli koronawirus ustąpi i będzie można zapełnić w 100 procentach, to Stal zarobi na Grand Prix ponad milion złotych. W innym razie będzie jednak wtopa. W tym roku Grand Prix przy 50-procentowym obłożeniu trybun wyszło na zero. Stali się jednak opłaciło, bo przynajmniej udało się uratować umowę z Eneą. Koncern energetyczny dał początkowo na Memoriał Edwarda Jancarza, który ostatecznie nie doszedł do skutku. Enea nie miała jednak nic przeciwko przerzuceniu umowy na Grand Prix. Gdyby udało się zrobić Grand Prix i zarobić na nim milion złotych, to Stal byłaby w domu. Miasto ma dać 2,5 miliona, drugie tyle wpłynie z kasy Ekstraligi Żużlowej z tytułu umowy telewizyjnej i od sponsora tytularnego. Do tego jest szansa na 2 miliony wpływu z biletów. Swoją drogą ceny niektórych karnetów poszły w górę, więc widać, że klub szuka dodatkowych pieniędzy. I ma szczęście, bo na razie sprzedaż idzie nieźle. Do pełni szczęścia potrzeba jednak ustąpienia koronawirusa i zgody na pełne trybuny. Jakby tak było, to już mamy 8 milionów w budżecie, a przecież jeszcze nie policzyliśmy umów sponsorskich. Na koniec dodajmy, że Grand Prix, choć ryzykowne, wydaje się lepszą opcją niż Memoriał Edwarda Jancarza. Gdyby klub miał wybierać, to chyba powinien postawić na to pierwsze.