Już w marcu pisaliśmy o tym, że Moje Bermudy Stal rozważa wzięcie kredytu. Wtedy na zaciągnięcie zobowiązania nie zgodziła się rada nadzorcza, której przewodniczył Grzegorz Lewandowski. Tej rady już jednak nie ma (cały skład został odwołany przez prezesa Marka Grzyba), a nowa najwyraźniej nie sprzeciwiła się temu pomysłowi. Wniosek kredytowy Stali na brakujący milion? Z naszych informacji wynika, że Stal już złożyła wniosek. Najprawdopodobniej tam, gdzie poprzednio, czyli w GBS Barlinek. Kwoty, o jaką wnioskuje żużlowa spółka, nie znamy. Przypomnijmy jednak, że członkowie byłej rady nadzorczej policzyli budżet na ten rok i brakowało w nim miliona złotych. Klub nie komentuje sprawy kredytu. Jeszcze w marcu prezes Grzyb tłumaczył w mediach, że nie po to spłacał kredyt, żeby zaraz brać następny. Dodawał też jednak, że kluby sportowe powinny mieć linię kredytową na rachunku bieżącym. Teraz jednak wniosek o kredyt dla Stali został odnotowany w systemie bankowym. Jeśli zostanie on pozytywnie rozpatrzony przez bank, to będziemy mieli powtórkę z rozrywki. W 2013 roku klub wziął 3,5 miliona złotych kredytu. Potrzebował tych pieniędzy, bo nie mógł już dłużej rolować długów wynikających z budowy gwiazdorskiego składu w listopadzie 2011. Poprzedni wniosek spłacono z tarczy Poręczycielem tamtego kredytu było miasto. Ostatecznie został on spłacony w całości w grudniu 2020 roku. 2,6 miliona złotych uregulowano za kadencji prezesa Ireneusza Zmory, 900 tysięcy już za kadencji obecnego szefa klubu. Przy czym miał on ułatwione zadanie, bo 300 tysięcy zostawił mu w kasie poprzednik, a 600 tysięcy wpadło z tarczy antykryzysowej. W 2012 roku prezes Zmora dostał zapewnienie od ówczesnego Prezydenta Gorzowa Tadeusza Jędrzejczaka, że miasto poręczy kredyt. Nie wiadomo, kto poręczy kredyt teraz. Być może gwarantem spłaty będą członkowie zarządu? Rzecznik prasowy miasta, gdy w marcu pytaliśmy go o ewentualne poręczenie kolejnego kredytu Stali przez miasto, tylko się zirytował. Stal zbudowała na ten sezon gwiazdorski i drogi skład. To właśnie z tego powodu z klubem rozstali się dwaj wieloletni wiceprezesi: Przemysław Buszkiewicz i Cezary Korniejczuk. Uważali oni, że w kasie nie ma, chociażby pieniędzy na Martina Vaculika. Poza tym obaj na własnej skórze przekonali się, co znaczy życie na kredycie.