Od kilku dni Moje Bermudy Stal bierze udział w jednym z największych obozów integracyjnych w historii całego polskiego żużla. Wszystkich kibiców zdumiewa już sama lokalizacja, ponieważ zespół wybrał się na słoneczną Teneryfę. Poza głównymi bohaterami do Hiszpanii wyleciało także spore grono sponsorów i przyjaciół klubu. Pomimo niepozornej nazwy zgrupowania, zawodnicy nie mogą narzekać na brak nudy. Plan każdego dnia zapełniony jest różnymi aktywnościami fizycznymi. Reprezentanci gorzowskiej drużyny jeździli już na rowerze, motocrossie, ale to nie wszystko. Kilka dni temu cały zespół wybrał się na jeden z torów gokartowych, by tam zorganizować wewnętrzny turniej. Długie i intensywne zmagania padły łupem Andersa Thomsena. Podium uzupełnili Szymon Woźniak i Marcus Birkemose. Niewątpliwie zaskakuje brak obecności Bartosza Zmarzlika w pierwszej trójce, jednak to nie było w tym wszystkim najważniejsze. - Cała obsługa tego profesjonalnego toru kartingowego zaczęła się zastanawiać kim my jesteśmy. Poza tym sami widzieli, że wszyscy ubrani są w jednolite klubowe barwy. Przyszedł nawet do mnie manager toru i wprost się dopytywał. Działo się tak, ponieważ rekord toru oscylował w granicach 57,01, a Anders z Szymonem w rundzie zasadniczej zeszli do 58,7 i dla całej obsługi toru był to nie lada wyczyn. Wszyscy z miejsca zaczęli bić brawo - mówił Marek Grzyb, prezes Moje Bermudy Stali w Magazynie Żużlowym Radia Gorzów. Obóz powoli zbliża się już ku końcowi. Nie oznacza to jednak, że żużlowcy w związku z tym mają chwilę wytchnienia. Jest wręcz przeciwnie. - Przed nami między innymi jazda na motocrossie i wiele ogólnorozwojowych ćwiczeń z panem Jurkiem Buczakiem. Ponadto pojawi się również rower, ponieważ chcemy wjechać na wulkan Teide. Jeszcze czeka nas trochę pracy, ale dni lecą bardzo szybko i przede wszystkim fajnie spędzamy czas - podsumował Bartosz Zmarzlik. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź