Wczorajszego wieczora środowisko żużlowe zaskoczyło oświadczenie rodziny Kowalskich na temat rozwiązania współpracy z jednym z klubów żużlowych, gdzie argumentem jest złamanie zasad. Ktoś może z boku, kto nie ma wiedzy jak to wszystko funkcjonuje, nie zdaje sobie nawet sprawy z tego jak teraz wiele zależy od technologii. Źródłem jej jest tuner i warsztat, gdzie budują się silniki. Jestem zaskoczony nie postawą rodziny Kowalskich, bo oni działają w obronie swojej technologii. Dziwię się temu, że ktoś na własną rękę próbował udostępniać sprzęt bez wiedzy i bez zgody właściciela technologii. Widzę opinie, w których wyraża się zdumienie taką postawą. W nich czytamy, że przecież ktoś nabył silnik i może robić sobie z nim co chce. Warto zaznaczyć, iż to nie jest samochód, a technologia używana do ścigania. Jest ona tajemnicą rodziny Kowalskich. Nie ma więc co się dziwić ich reakcji, ponieważ zostały złamane zasady znane na starcie współpracy. Z własnego doświadczenia powiem, że z wielką przyjemnością współpracowałem z panem Ryszardem Kowalskim i jego całą Rodziną. W tym czasie były różne potrzeby w sprawie silników, natomiast nigdy nie robiliśmy tego na własną rękę, bez otwartej komunikacji. Zawsze posługiwaliśmy się konkretnymi argumentami i taką zgodę ze wspólnym zaufaniem, udawało się rzeczywiście uzyskać. Nie dziwmy się rodzinie Kowalskich, ponieważ takie zasady obowiązują w tym sporcie i na rynku tunerskim. Nawet nie przyszło mi do głowy to, żeby oceniać to wszystko negatywnie ani tym bardziej traktować to jako ustawianie ligi. To kompletna nieprawda. Z całą swoją mocą stoję więc po stronie RK Racing. Odniosę się jeszcze do jednej rzeczy, choć prawdopodobnie tylko raz. Ze zdumieniem przeczytałem wywiad z prezesem Falubazu - Wojciechem Domagałą na jednym z portali. Zapytano go tam o wypowiedzi moje i Roberta Dowhana na temat klubu. Oczywiście to nie jest hejt, tylko mówienie o tym, co generalnie nas boli z otwartą przyłbicą. Nie każdego na to stać. Szczególnie z mojego doświadczenia, bo wiem gdzie dokładnie zostały popełnione błędy w moim poprzednim zespole również z moim udziałem. Dziś nie mam z tym problemu. Z własnymi słabościami też trzeba umieć wyrównać rachunki. Prezes mówi między innymi o tym, że wszystkie ręce na pokład, że inaczej sobie to wszystko wyobrażał. Dodaje, że w klubie jest od 2004 roku. Jedna rzecz jest w tym wszystkim nie do końca prawdziwa. Dowiedziałem się, że my podobno tylko krytykujemy. Czy aby na pewno? Rok temu w lipcu moja firma złożyła propozycję współpracy sponsorskiej z Falubazem. Zostałem zaproszony przez prezesa Wojciecha do klubu na rozmowę. Trwała ona dwie godziny i zostały na niej naszkicowane ramy jak dokładnie ta współpraca ma wyglądać i... na tym się skończyło. Później kilkakrotnie pytałem prezesa o umowę, dlatego że chcieliśmy zwyczajnie pomóc. Bardzo wszyscy chcieliśmy tego, by chociażby Martin Vaculik został w Zielonej Górze. Ponadto sezon pandemiczny wcale łatwy nie był. Słyszeliśmy o tym co dzieje się w innych klubach, że nie ma sponsorów i każdy z nich ma ograniczone możliwości finansowe. Ja z kolei próbowałem się umówić z prezesem Wojciechem na spotkanie, żeby zamknąć wspólny biznes. Cały czas dostawałem jednak odpowiedzi w stylu, że już jutro do mnie zadzwoni, że za chwilkę da znać, bo akurat ma zbyt dużo tematów na głowie i tak dalej. Dzisiaj mamy końcówkę maja 2021 i prezes Domagała dalej do mnie nie oddzwonił. Jesteśmy dużą, ogólnopolską firmą. Realizujemy sporo projektów biznesowych. Gdyby Prezes Wojciech nie był zainteresowany współpracą, to wystarczyło po prostu napisać lub zadzwonić. Tylko Prezes czasu nie znalazł choć przepraszał. W końcu przestaliśmy dopytywać, ponieważ sponsor też musi mieć swoją godność. Jak dla mnie zachowanie prezesa, który stale ignoruje i przekłada spotkanie ze sponsorem, któremu zależy, jest zwyczajnie nieprofesjonalne. Jeżeli wzywa on teraz, żeby nie było krytyki, to niech zacznie przede wszystkim od siebie. Wszystkie ręce na pokład - czy aby na pewno? Wywołany jestem też do tablicy w kontekście moich rzekomym aspiracji do zajęcia określonych funkcji w jednym czy drugim Klubie. Po pierwsze nie mierzmy wszystkich swoją miarą. Po drugie zarówno z przyczyn biznesowych, jak i prywatnych nie mam absolutnie takich planów i możliwości. Zbyt dużo czasu poświeciłem dla siebie i kariery moich podopiecznych. Mam dla kogo pracować i wspierać w rozwoju sportowym i biznesowym. Bo rodzina to potęga. Najwyższy czas. P.S. 1. Rafale - z całego serca współczuję. P.S. 2 Piotruś - czasem tak bywa, kontuzje się zdarzają, zrobię wszystko abyś wrócił Synku silniejszy. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź