Nie sposób nie rozpocząć jakiegokolwiek wywodu dotyczącego żużla od tego, co się wydarzyło w piątek, w Toruniu. Po raz kolejny mamy dowód na to, jak trudny i nieprzewidywalny jest to sport. Potrafi być on również tragiczny w skutkach. Głęboko wierzę w to, że wszystko skończy się pozytywnie i Mateusza zobaczymy jeszcze na motocyklu. Wiara wiarą, ja to po prostu wiem. Chcę też zaapelować do tych, którzy sieją nienawiścią i hejtem w stronę zawodników. Wszystkich chłopaków powinniśmy darzyć wielkim szacunkiem. Zawodnik wyjeżdżając na tor nigdy nie wie, czy wróci z powrotem kilka minut później. Niekoniecznie trzeba być też bliskim przyjacielem, żeby wspierać choćby modlitwą. Pani Sylwio, Mirek: Jacek Frątczak, BRh-. Wystarczy jeden telefon. Mirek, numer znasz. W tej chwili trzeba dać spokój rodzinie, lekarzom i czekać po prostu na dobre wieści. Być może w tym momencie trzeba odwrócić uwagę kibiców innymi sprawami. Nie sposób pominąć tego, co wydarzyło się ostatnio w ligowym wydaniu, ponieważ największy i zarazem spektakularny problem to rzecz jasna spadek Falubazu z PGE Ekstraligi. Staram się być daleko od polityki - większości rzeczy, którymi się rządzi, szczerze nie rozumiem. Mam natomiast nadzieję, iż polityka nie zdecyduje o losach klubu, tylko merytoryczna praca nad odbudową Falubazu 3.0... Bardzo niepokoją mnie sygnały, które docierają do mnie z różnych źródeł, w tym również od kibiców oraz włodarzy Klubu. Na mieście słyszy się, że Patryk Dudek okazał się uciekinierem i nie wygrywał ważnych biegów, a teraz odchodzi. Co gorsza, wielu fanów obciąża go winą za spadek. Ja się z tym kompletnie nie zgadzam. Od zawsze powtarzam, że skład to ośmiu żużlowców, a jeden z nich nie jest w stanie sam zdobyć 46 punktów w meczu. Mam złe odczucia po najnowszych wypowiedziach prezesa Domagały oraz trenera Żyto, w których całą winą za spadek z ligi obciążają żużlowców. Jeżeli człowiek podpisuje się pod projektem, to za niego odpowiada. Wojciechowi Domagale chciałbym zadedykować cytat z filmu "Dawno temu w trawie", który idealnie pasuje do sytuacji. Sternik powinien wziąć go do serca i wdrożyć w życie. Brzmi on następująco: "Pierwsza zasada przywództwa brzmi, że wszystko jest twoja winą". To nie jest biznes jak każdy inny, czy zwykła spółka prawa handlowego. Mamy tu do czynienia z zupełnie czymś innym, ponieważ 75-letnia historia klubu to są emocje. Poczucie współwłasności barw klubowych jest więc po stronie kibiców, niezależnie od tego, kto jest właścicielem klubu. Szacunek to również przyznanie się do własnych błędów. Wszak tylko ten się nie myli, kto nic nie robi. Oby nadchodzący tydzień był lepszy od poprzedniego. Tylko tyle i aż tyle...