Trzeba rozpocząć od Grand Prix. Zmieniają, się tory, kraje, pogoda, temperatura i ciśnienie w kołach, a i tak wygrywa Zmarzlik przed Łagutą i Lingdrenem. O czym to może świadczyć? Świadczy to o tym, że na dzisiaj mamy sytuację taką, w której ta wyżej wymieniona trójka, niezależnie od systemu punktacji i tak jest z przodu. To świadczy o tym, że mistrzowie zawsze wygrywają. Podobnie rzecz się ma z silnikami i dopasowaniem. Mistrza poznaje się nie po tym kiedy wygrywa, ale jak dochodzi do tych zwycięstw. Oczywiście wielu jest takich żużlowców, którzy dzwonią do tunerów z prośbą, żeby coś zmieniać, czy nawet też ponarzekać, że silniki nie jadą. Zupełnie inną postawę reprezentują Bartosz Zmarzlik, czy chociażby Artiom Łaguta. To ile oni dają swoim motocyklom, niech będzie sygnałem dla wszystkich, którzy wciąż się uczą, żeby czasem powściągnąć narzekanie i troszeczkę spojrzeć na to wszystko z nieco innej strony. Nie jest sztuką regularnie wygrywać. Sztuką jest wrócić do wygrywania, mając problemy, a są one w sporcie rzeczą całkowicie naturalną. Bartosz w krótkim czasie potrafi rozwiązać problemy z dobraniem odpowiednich ustawień, wdrożyć poprawki w życie, a następnie wygrać turniej Grand Prix w stylu niepodważalnym. Obstawiam, że tegoroczny cykl będzie trzymał nas w niepewności do ostatniego turnieju. Tak działa właśnie ta punktacja. Czy ona jest niesprawiedliwa, sami widzimy po wynikach. Obecnie jest tak, że najlepsi po prostu wygrywają. Niedziela to też końcowe rozstrzygnięcia na torach pierwszoligowych. Zaskakująco ciężką przeprawę miało Zdunek Wybrzeże Gdańsk, które cały sezon jedzie "nie na awans". To była drużyna, która miała rywalizować z rybniczanami nawet o zwycięstwo w lidze, co sam zresztą obstawiałem. Ich postawą jestem więc rozczarowany. W oczy rzucała się przede wszystkim nierówna jazda niektórych zawodników. Trzeba sobie zadać pytanie, czy to jest rzeczywiście zespół, który stać na awans do PGE Ekstraligi i tym bardziej tam powalczyć. Myślę, że gdańszczanie będą mieli bardzo ciężkie zadanie, by osiągnąć sukces, o ile znajdą się w najlepszej czwórce. Dzisiaj mamy również przerwę w PGE Ekstralidze. Pojezierze Lubuskie pełne jest pięknych jezior oraz miejsc, ale chciałbym skupić się na jednym z nich. Miasteczko nazywa się Łagów Lubuski i znane jest przede wszystkim z Lubuskiego Lata Filmowego (szkoda, że impreza się już nie odbywa). Miejscowość jest fantastycznie zrewitalizowana, wokół znajdują się jeziora. Jest też dużo ludzi ze środowiska żużlowego. Od razu widać, że PGE Ekstraliga nie jedzie, bo na jednej ulicy można spotkać chociażby mechanika zawodnika z Grand Prix, mechanika żużlowca z pierwszej ligi, byłych i obecnych prezesów ekstraligowych drużyn. Wszyscy są w jednym miejscu i ładują baterie. Mnóstwo ludzi, dużo dystansu, którego na kończące się wakacje życzę. Wrócę jeszcze na moment do rynku transferowego. W kontekście PGE Ekstraligi często mówi się o tym, że liga się zabetonuje i będzie nudno, bo nie będzie transferów. Ale czy to jest złe? To przecież świadczy dobrze o samych rozgrywkach. To, że zawodnicy nigdzie się nie ruszają jest oznaką tego, że liga jest stabilna w sensie fundamentalnym, a fundamentem Speedway Ekstraligi są rzecz jasna finanse, ale i też marketing. Każdy z nas w firmie potrzebuje stabilizacji. Mam wrażenie, że ostatnio przy moich rozważaniach dotyczących transferów tego nie dodałem. W stabilnych organizacjach migracje nie są rzeczą powszechną. W przeszłości często w okresie transferowym mieliśmy do czynienia z takimi zawodnikami, którzy w kontekście tego co się wydarzyło w ubiegłym tygodniu w polityce, niestety "kukizowali". Teraz oby tego "kukizowania" było przez to nieco mniej, czego sobie i państwu życzę.