Zacznę od gratulacji dla nowego mistrza świata - Artioma Łaguty. Tytuł trafił w godne ręce. Rosjanin długo dochodził do spektakularnego sukcesu. Już rok temu był mocny, ale dopiero teraz dopiął swego. Gigantyczna praca i cierpliwość jego samego i całego teamu została w końcu nagrodzona. Zwłaszcza w piątek pierwsze skrzypce grał niemy bohater, czyli tor. On miał ogromny wpływ na widowisko, którego byliśmy świadkami w Toruniu. A nie było ono najwyższych lotów. Pod adresem ludzi odpowiedzialnych za przygotowanie nawierzchni padło mnóstwo zastrzeżeń. Zawodnicy pozwalają sobie na więcej, kiedy mogą się skupić wyłącznie na walce z rywalami. Tutaj ich uwaga była rozproszona, ponieważ tor pozostawiał wiele do życzenia Wiemy jakimi parametrami dysponuje Bartek Zmarzlik, co potrafi wyczyniać, gdy jest nie tylko dobrze spasowany ze startem. To Polak ma największy wachlarz umiejętności jazdy na dystansie. Widać było jednak gołym okiem, że błądzi z ustawieniami. Tego kluczowego na Motoarenie budowania prędkości nie było, bo nie było ku temu warunków. Bartek dużo trenował przed dwudniówką w Toruniu, pytanie, czy to co próbował, odnalazł dopiero w sobotę, gdy było już praktycznie po herbacie. Od kilku lat obserwujemy dominację tunera - Ryszarda Kowalskiego. Ostatnim zawodnikiem, który nie założył na szyję złotego medalu, a jeździł na jego silnikach był Jason Doyle w 2017 roku. Teraz na dwóch najwyższych stopniach podium stanęli Łaguta i Zmarzlik. W niedalekiej przyszłości raczej trudno liczyć na zmianę warty. Kowalski to wspólny mianownik dla wydarzeń, które miały miejsce na finale eWinner 1. Ligi w Krośnie. Dzięki modelowej współpracy ostrowskiego klubu, partnerów z panem Ryszardem awans stał się faktem. Oprócz zespołu razem z nim do elity awansowali najlepsi sponsorzy jakich znam. Bracia Garcarkowie są dobrymi duchami klubu. Pozyskali najwyższej klasy sprzęt od Kowalskiego i stworzyli zaplecze, które wepchnęło ich do PGE Ekstraligi. Nie umniejszam roboty trenera Staszewskiego, prezesa Górskiego. To jakich mają wspaniałych juniorów to ich zasługa. Niemy bohater zagrał i zwieńczeniu rozgrywek w Krośnie. Nie będę kłócił się z decyzjami sędziego, nie w tym rzecz, nie mnie je oceniać. Ale gdyby nie dziurawy tor, pewnie uniknęlibyśmy kontrowersji. Nie wiem, czemu to ma służyć, że w krótkim odstępie czasu w Krośnie, bo w finale IMŚJ też trup ścielał się dość gęsto, a zawody trwały cztery godziny, liczba wypadków była bez precedensu. Na szczęście nikt nie skończył zawodów w szpitalu, chociaż było blisko. Panowie w Ostrowie, pamiętajcie, dziś radość, ale od jutra czeka was wieloobszarowa praca. Nawet jeśli wasza przygoda z PGE Ekstraligą miałby trwać tylko sezon, trzeba zbudować fundamenty na następne lata.