Dzisiejszego felietonu nie sposób rozpocząć od gratulacji dla królów tego sezonu, czyli Betard Sparty Wrocław. Ta drużyna w przekroju całego sezonu udowodniła, że jest po prostu najlepsza. Jak widać inwestycje poczynione przez ojców sukcesu (Panią Krystynę Kloc i Pana Andrzeja Rusko) dotyczące zawodników wypaliły. Kluczowa decyzja zapadła właściwie rok temu, a było nią przyjście Artioma Łaguty. Rosjanin sprawił, że cała drużyna postawiła krok do przodu w kierunku złotego medalu. Właścicielom klubu należy się szacunek także za ogromną determinację. Po tylu latach sportowych upokorzeń poprzez przegrywanie z Unią Leszno, w końcu dopięli swego i to mimo tego, że jechali w niedzielę pod ogromną presją. Nawet na pięć biegów przed zakończeniem spotkania, to Motor Lublin był bliżej złotych medali. Jakość wrocławskiego zespołu i wielka odporność psychiczna dała jednak spodziewany dla wielu wynik. Jeżeli jesteśmy w temacie w finału, to chciałbym zatrzymać się jeszcze przy jednym szczególe związanym z brakiem rezerwy taktycznej w biegach nominowanych w Lublinie. Abstrahując od tego, kto, co i jak komentował, chciałbym zwrócić uwagę, że ten jeden punkt w finałach ma ogromne znaczenie. On we Wrocławiu może summa summarum nie zadecydował o złocie, ale na pięć biegów przed końcem meczu to ten jeden punkt, o którym mówił Jacek Ziółkowski, mógł mieć gigantyczne znaczenie. Nie wolno więc bagatelizować takich rzeczy szczególnie w meczach finałowych najlepszej ligi świata. Gratulacje należą się również drużynie lubelskiej. Motor dokonał spektakularnego wyniku, szczególnie na przestrzeni ostatnich kilku sezonów. To naprawdę przeogromny sukces, nie tylko dla klubu i miasta, ale wszystkich tych osób, które stoją za reaktywacją tego zasłużonego ośrodka. Stoją za tym wielkie pieniądze, jednak bez nich w dzisiejszym żużlu po prostu się nie da. Kluczowym transferem w przypadku srebrnych medalistów było pozyskanie Dominika Kubery. Dzisiaj leszczynianie mogą żałować podwójnie jego odejścia, bo widać jak bardzo ważny i perspektywiczny jest to zawodnik. O ile Mikkel Michelsen to lider tego zespołu, o tyle kluczowym żużlowcem i tym który progresuje najbardziej jest właśnie wychowanek Unii. To dzięki niemu mamy Lublin z medalem. Jemu też należą się gratulacje. Taki transfer i zmiana otoczenia to ogromne wyzwanie, a on udźwignął to w bardzo młodym wieku. Aż piętnaście lat Wrocław czekał na złoty medal. Drugie tyle Lublin. W niedzielę byliśmy świadkami jeszcze jednego historycznego wydarzenia, a mianowicie prawdopodobnego powrotu Ostrowa do PGE Ekstraligi. Muszę się przyznać, że przed sezonem nie widziałem tej drużyny w finale eWinner 1. Ligi, a jednak to zrobili. Widać tam kolektyw, wsparty świetnym sponsoringiem. Co najważniejsze, sponsorzy angażują się nie tylko finansowo. Zawodnicy nie bez powodu często wymieniają dwa imiona, jedno nazwisko - Jan Andrzej Garcarek. Co niektórzy ludzie nawet nie zdają sobie sprawy, jak wiele dla klubu zrobiło tych dwóch panów. Chociażby w starciu z Wilkami Nicolai Klindt korzystał z silników Ryszarda Kowalskiego, zorganizowanych przez rodzinę Garcarków. Oni oprócz wykładania olbrzymich pieniędzy, pomagają wielu zawodnikom. Takich sponsorów pozazdrości nawet kilka klubów z najlepszej ligi świata. Myślę, że za tydzień zostanie postawiona kropka nad "i". Panowie w Ostrowie, szykujcie organizację pod PGE Ekstraligę 2022. O Lublinie też kiedyś mówiło się, że nie ma szans na utrzymanie. Teraz też absolutnie nie wolno skazywać beniaminka na spadek. Uważam, że ten ośrodek przy takich sponsorach, kibicach i dobrej organizacji jest w stanie zrobić krok do przodu i utrzymać się w kolejnych latach w najwyższej klasie rozgrywkowej, czego mu życzę z całego serca.