Zagar i zgraja amatorów Wiele lat Słowenia czeka na kogoś pokroju Mateja Zagara. Komandos z Lublany co prawda jakoś nie może przeskoczyć pewnego poziomu i dołączyć do walki o medale indywidualnych mistrzostw świata, ale od dawna jest w światowej czołówce i potrafi wygrywać turnieje Grand Prix. Ma już jednak 38 lat i coraz bliżej mu do zjechania z żużlowej sceny. Oczywiście, w tej dyscyplinie długowieczność jest normą, ale młodzieniaszkiem to Zagar już nie jest. Co jasne, w Słowenii od dawna rozglądają się za jakimś ewentualnym następcą Mateja. Pojawił się Aleksander Conda, który jednak szybko skończył karierę. Przez wiele lat przewinęło się sporo zawodników, którzy jednak nie byli w stanie niczego w speedwayu zwojować. Żużel w tym kraju popadł w pewien marazm. Oprócz Zagara ścigają się tylko półamatorzy: Matic Ivacic, Denis Stojs, Dario Vugrinec, Dalibor Bot czy Jernej Hribersek. Jakieś nadzieje dawał Nick Skorja, ale zatrzymał się w rozwoju. Zawodnik ma trudny charakter i być może to przeszkadza mu w żużlowej samorealizacji. Wydawało się, że Słoweńcy długo jeszcze poczekają na kogoś pokroju Zagara albo przynajmniej kogoś, kto da jakiekolwiek przesłanki ku uznawaniu go za utalentowanego. Aż nagle jak królik z kapelusza wyskoczył Anze Grmek, który w mistrzostwach Słowenii zaszokował obserwatorów. Wiele wskazuje na to, że nastolatek ma ogromny talent do żużla. 14-latek pokonuje dorosłych Gdy dwa lata temu 14-letniego wówczas Grmeka dopuszczono do rywalizacji w seniorskich mistrzostwach kraju, niejeden pukał się w głowę. Mówiono, że to grube przegięcie, zagrożenie i wielki dyskomfort psychiczny dla chłopaka, który był jeszcze w zasadzie dzieckiem. Obawy były uzasadnione, wszak tak młody człowiek występem w seniorskich zawodach może zrobić sobie więcej szkody niż pożytku. Podobny przypadek znamy przecież z polskiego podwórka, kiedy to złote dziecko polskich skoków narciarskich dostało szansę debiutu w Pucharze Świata. 13-letni wówczas Klemens Murańka wypadł bardzo słabo i na wiele lat przepadł. Wielce prawdopodobne, że tamten występ mocno mu zaszkodził. W przypadku Grmeka jednak wyglądało to zupełnie inaczej. Debiut wypadł bardzo okazale, bo pokonał kilku znacznie starszych rywali i napsuł krwi wielu innym. Jeździł bardzo pewnie, nie bał się walki. W pokonanym polu zostawił choćby Dennisa Fazeksa, który w tamtym momencie miał już zaliczonych sporo międzynarodowych występów. Styl jazdy Grmeka kazał jednak mieć pewność, że chłopak jest już gotowy do walki w seniorskich zawodach i nie ma żadnej obawy, że mógłby zrobić sobie lub komuś krzywdę. Jako dodatkowy argument za takimi występami wskazywano to, że wśród juniorów tak naprawdę nie ma się już z kim ścigać. Pozostałoby mu jedynie samotne trenowanie, a to przecież bez sensu. Jeździli w GP, przegrali z dzieckiem Jeszcze większy szok Anze Grmek wywołał w minionym sezonie. Nadal będąc w wiek nieuprawniającym nawet do startu w polskiej lidze, ponownie wystartował w mistrzostwach Słowenii, gdzie pokonał Denisa Stojsa czy Nicolasa Covattiego. Pierwszy z nich kilka razy pokazał się w słoweńskich rundach cyklu GP, drugiemu tylko niewyobrażalny pech odebrał awans w szeregi najlepszych żużlowców świata kilka lat temu. I to już był ze strony Grmeka wyraźny sygnał: bójcie się mnie. 15-latek radził sobie kapitalnie i w finałowych zawodach o mistrzostwo kraju zajął ostatecznie piąte miejsce z dorobkiem 10 punktów, będąc o krok od awansu do finału. W tym roku Anze kończy 16 lat i wydaje się, że polskie kluby muszą zacząć się nim interesować. W dobie przepisu o obowiązowym żużlowcu U-24, Grmek może stosunkowo szybko znaleźć się w składzie choćby drużyny drugoligowej. Udowodnił, że do rywalizacji jest gotowy, bo przecież w słoweńskich turniejach pokazało się kilka większych nazwisk, z któymi młodzian wygrał. Jeśli tylko będą omijać go kontuzje, może zrobić wielką karierę. Jak najszybciej musi jednak zacząć jeździć poza Słowenią, bowiem w przypadku zbyt długiego "zasiedzenia się" w ojczyźnie, popadnie w marazm porównywalny do Stojsa czy Ivacica. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź