Na ten dzień czekała cała żużlowa Wielka Brytania. W poniedziałkowy wieczór zainaugurowaliśmy fazę play-off w SGB Premiership i to nie byle jakim meczem, bo pojedynkiem pomiędzy Wolverhampton Wolves a Peterborough Panthers. Obie drużyny zajęły pierwsze dwa miejsca w sezonie zasadniczym, ale nie zdecydowały się na wybór słabszych ekip. Dominatorzy rozgrywek poszli na całość i postanowili między sobą rozstrzygnąć kwestię awansu do wielkiego finału. Już przed pierwszym wyścigiem byliśmy święcie przekonani, iż dzisiejsze starcie oddzieli chłopców od mężczyzn. Wszystko za sprawą wymagającej nawierzchni, której stan pogorszyły opady deszczu. W Polsce w podobnych warunkach nawet nie byłoby mowy o ściganiu. Ba, nie zdziwilibyśmy się, gdyby mecz został odwołany na dobre kilka godzin przed planowanym rozpoczęciem. Na Wyspach rywalizuje się jednak w każdych warunkach, w myśl zasady "Nie podoba się? Nie jedź!". Walka? Chyba z własnymi motocyklami! Nasze przedmeczowe przewidywania okazały się słuszne. Główni aktorzy szczególnie w pierwszej fazie zawodów bardziej niż z rywalami, walczyli o utrzymanie się na motocyklu. Nic więc dziwnego, że kibice już w gonitwie trzeciej byli świadkami pierwszego upadku, a w większości wyścigów żużlowcy dojeżdżali na metę w ogromnych odstępach od siebie. Nie zamierzamy też tylko i wyłącznie narzekać, ponieważ w niektórych biegach oglądaliśmy kawał porządnego ścigania. Pierwszym z brzegu przykładem jest czwarta odsłona wieczoru, w której Rory Schlein po kapitalnej pogoni jednym atakiem wyprzedził parę gości (B. Pedersen, H. Andersen) na ostatnim okrążeniu i wprawił w ekstazę licznie zebranych kibiców na Ladbroke Stadium. Takich momentów było jednak jak na lekarstwo. Wolves nie wykorzystali osłabienia gości Brak większych emocji na torze wynagrodziła nam postawa obu zespołów. Spotkanie okazało się jedną wielką wymianą ciosów. Przykładowo gdy przyjezdni triumfowali w danym biegu, to zaraz dokładnie tym samym odpowiadali gospodarze. Summa summarum, taki przebieg pojedynku musiał doprowadzić do tego, że przed piętnastym starciem na tablicy wyników pojawił się rezultat 42:42. Ostatecznie zarówno wojnę nerwów, jak i cały mecz wygrali reprezentanci Peterborough Panthers za sprawą świetnej postawy Chrisa Harrisa i Scotta Nichollsa w decydującym momencie rywalizacji. Jak już wspomnieliśmy w poprzednim zdaniu, gości do minimalnego triumfu poprowadził duet Harris - Nicholls, który łącznie uzbierał aż 29 punktów. Słowa uznania należą się również Hansowi Andersenowi. Duńczyk zainkasował trzy indywidualne zwycięstwa i do dorobku drużyny dołożył 11 "oczek" i 2 bonusy. Ogromny niedosyt mogą czuć za to fani miejscowych "Wilków". Gospodarze nie dość, że nie wykorzystali osłabienia weteranów (urazy Ulricha Oestergaarda i Michaela Palm Tofta), to na dodatek w ostatnim wyścigu w taśmę wpakował się ich lider - Rory Schlein. Jeżeli podopiecznym Petera Adamsa marzy się finał, to w rewanżu muszą koniecznie pokonać więc swoich przeciwników. Dokończenie rywalizacji w przyszły poniedziałek. WOLVERHAMPTON 44: Sam Masters 7+2, Luke Becker 6, Nick Morris 5+1, Ryan Douglas 8, Rory Schlein 10+1, Broc Nicol 8, Leon Flint 0 PETERBOROUGH 46: Ulrich Oestergaard ZZ, Chris Harris 17, Michael Palm Toft ZZ, Scott Nicholls 12+2, Bjarne Pedersen 5, Hans Andersen 11+2, Jordan Palin 1