Walka o indywidualny czempionat starego kontynentu wkracza w decydującą fazę. Przed nami ostatnia, czwarta runda SEC. Odbędzie się w sobotę 10 lipca przy Gliwickiej 72 w Rybniku. W grze o mistrzostwo Europy pozostało już praktycznie 5 zawodników. Klasyfikacji generalnej przewodzą z 39 punktami Duńczyk Mikkel Michelsen i Piotr Pawlicki. Dwa oczka traci do nich Leon Madsen, sześć Patryk Dudek, a osiem Daniel Bewley z Wielkiej Brytanii. Jego okupujący siódmą pozycję rodak - Robert Lambert ma aż 13 punktów straty do liderów, więc szanse na ostateczne zwycięstwo zawodnika eWinner Apatora w cyklu należy postawić na półce obok "Bajek Robotów" Stanisława Lema i innych wybitnych dzieł fantastyki naukowej. Tytuł najlepszego żużlowca Europy jest rzecz jasna niemałym prestiżem, jednak nagrodą najbardziej rozpalającą wyobraźnię zawodników biorących udział w SEC jest automatyczna przepustka do przyszłorocznego cyklu Grand Prix. To właśnie tą drogą do elitarnej stawki indywidualnych mistrzostw świata powrócił w tym sezonie ubiegłoroczny mistrz Starego Kontynentu - Lambert. Ludzie powielają bajki Przed rundą w Rybniku kibice mocno ściskają kciuki za swych ulubieńców. Wśród polskich fanów zaczęła ostatnio krążyć legenda, jakoby brak zwycięstwa w cyklu nie skreślał szans Patryka Dudka na przyszłoroczny powrót do Grand Prix ścieżką wytyczoną przez toruńską firmę ONE Sport. - "Wystarczy, żeby wyprzedził Pawlickiego. Michelsen i Madsen mogą utrzymać się w indywidualnych mistrzostwach świata zajmując miejsce w pierwszej piątce ich klasyfikacji, a wtedy przepustka z SEC trafi do zielonogórzanina" - twierdzą niektórzy. Plotą przy tym wierutne bzdury. Jeśli mistrzem Europy zostanie zawodnik, który zakwalifikuje się do przyszłorocznej stawki Grand Prix w inny sposób - poprzez utrzymanie w cyklu lub stanięcie na podium w GP Challenge zaplanowane na sobotę 21 sierpnia w słowackiej Żarnowicy - to SEC-owska przepustka nie zacznie krążyć między kolejnymi żużlowcami niczym lista obecności na wykładowej sali. Wówczas organizatorzy indywidualnych mistrzostw świata dostaną po prostu prawo przyznania jeszcze jednej dzikiej karty. Jeżeli więc Patrykowi Dudkowi nie uda się rzutem na taśmę zwyciężyć w mistrzostwach Europy, zielonogórzanin będzie musiał zająć jedno z trzech pierwszych miejsc podczas sierpniowego turnieju na Słowacji lub liczyć na przychylność władz Grand Prix. W optymistycznym scenariuszu - zakładającym utrzymanie się w IMŚ Zmarzlika i Janowskiego, mistrzostwo Europy Pawlickiego i dobrą dyspozycję Dudka w Żarnowicy - w przyszłym roku o tytuł najlepszego na Ziemi może zawalczyć aż 4 biało-czerwonych.