Timo Lahti, Vaclav Milik, Piotr Pawlicki, David Bellego i Kai Huckenbeck - to ci żużlowcy dołączą do tegorocznego cyklu SEC dzięki dzikim kartom przyznanym przez organizatorów. Części z tych nazwisk można było się spodziewać, jednak obecność Czecha w stawce zaskoczyła sporą rzeszę ekspertów. Organizatorom europejskiego czempionatu zarzuca się, że większą uwagę zwrócili na kryteria narodowościowe niż czysto sportowe. Najbardziej kontrowersyjny wydaje się "dzikus" dla Czecha, który w tym sezonie wcale nie wyróżnia się poziomem sportowym na tle swych pierwszoligowych Cellfast Wilków Krosno. Jeśli naprawdę kluczowy przy ustalaniu obsady miał być paszport, jakim legitymuje się dany zawodnik, to najbardziej w oczy kole chyba brak choćby jednego reprezentanta Szwecji. O kryzysie żużla w tym kraju piszemy od dawna, jednak nieobecność w europejskim czempionacie żadnego z rodaków legendarnego Tonego Rickardssona brzmi nieco abstrakcyjnie. Podobnie uważa choćby świeżo upieczony uczestnik cyklu Grand Prix - Olivier Berntzon, który listę nominacji skwitował wymownym "Lol" w mediach społecznościowych. Szwed jeżdżący w Polsce dla Arged Malesy Ostrów Wielkopolski nie mógł jednak spodziewać się otrzymania dzikiej karty, gdyż regulamin zabrania wydania jej zawodnikowi startującemu w cyklu indywidualnych mistrzostw świata. Decyzje personalne toruńskiej firmy One Sport nie przeszły bez echa także w innych częściach Europy. Przed ogłoszeniem oficjalnego komunikatu za pewniaka do otrzymania "dzikusa" uważano kogoś z dwójki Wiktor Kułakow - Wadim Tarasienko. Tymczasem jedynym Rosjaninem, któremu dane będzie zawalczyć w 4-etapowym wyścigu o mistrzostwo starego kontynentu będzie Siergiej Łogaczow. Reprezentant ROW-u do stawki awansował poprzez sobotni challenge. Być może właśnie ten aspekt skłonił Gleba Czugunowa, byłego reprezentanta Sbornej, a aktualnego Polski do skomentowania ich: Please stop (proszę, przestańcie). Z decyzjami toruńskiej firmy nie do końca zgadzają się też chyba Kacper Gomólski i Tobiasz Musielak. Na ich ekscentryczną reakcję kibice reagowali dwojako. Jedni sugerowali im wzięcie się do roboty zamiast wylewania żali w sieci, drudzy szydzili, że łatwiej byłoby im wystartować, gdyby byli obywatelami Bułgarii czy Islandii.