Jeszcze kilka miesięcy temu żużel w Wielkiej Brytanii był na skraju upadku. Pandemia koronawirusa i kontrowersyjne przepisy Polaków ograniczające zawodnikom starty w ligach zagranicznych spowodowały to, że angielscy działacze zmagali się z niedoborem żużlowców. Ostatecznie promotorzy podstawieni pod ścianą opracowali plan naprawczy. Jest nim obowiązek zakontraktowania przynajmniej jednego lokalnego młodzieżowca przez każdy klub występujący w rozgrywkach. Aktualnie drużyny kompletują już kadry, a kibice odliczają tygodnie do pierwszych spotkań. Rewolucyjny pomysł Brytyjczyków poparło wielu ekspertów. Ich zdaniem dzięki temu czarny sport na Wyspach stanie się silniejszy. Podobnie myśli Rory Schlein. Australijczyk chciałby jednak zdecydowanie odważniejszych działań. - Marzą mi się dwa miejsca dla tych młodych chłopaków, tak jak jest to chociażby w Polsce. Nie rozumiem, dlaczego nie możemy tego zrobić. Spośród wszystkich zawodników z którymi pracowałem, spokojnie znalazłbym po dwóch młodych żużlowców do sześciu drużyn. Chętnie nawet przedstawię nazwiska. Nie stanowi to dla mnie problemu. Oczywiście zawsze są słabsi i lepsi kandydaci do jazdy, ale wszystko jest do zrobienia - mówi 36-latek w rozmowie ze speedwaygp.com. Doświadczony żużlowiec poza jazdą na motocyklu szkoli następców Taia Woffindena. Według niego szkoda marnować tak wielu utalentowanych zawodników, ponieważ aktualnie niektórzy mogą tylko pomarzyć o starcie w lidze. - Oni na torze robią już takie rzeczy, o jakich ja marzyłem będąc w ich wieku. Dlatego uważam, że powinniśmy przeznaczyć dla nich te dwa miejsca w składzie. Dodatkowo powinni otrzymać od klubów pewnego rodzaju stabilizację, nawet jeśli ich średnia zejdzie w dół. Robią tak w PGE Ekstralidze i dlatego Polska zdobywa tak wiele tytułów ze swoimi juniorami. Uważam, że zawodnicy z którymi pracuję są gotowi. Niektórzy już nawet podpisali kontrakt w Polsce - kończy reprezentant Wolverhampton Wolves. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź