W sobotni wieczór mógł jednak tylko pogratulować swemu rodakowi - Artiomowi Łagucie, na którego szyi zawisł najbardziej pożądany przez żużlowców medal. Sam zaś zadowolił się trzecim w karierze brązem. - Jak pan traktuje ten medal? Czy to jest sukces, czy jednak małe rozczarowanie, że nie ma tego krążka z cenniejszego kruszcu. - Ciężko powiedzieć. Z jednej strony, patrząc przez pryzmat tego jakie mieliśmy w tym sezonie problemy z silnikami, to jest to sukces naszego teamu. Z drugiej zaś oczywistym jest, iż chciałbym stanąć na wyższym stopniu podium. Tyle lat walczę i walczę i wyżej niż na te trzecie miejsce wciąż nie udaje mi się wspiąć. Wypada się jednak cieszyć z tego trzeciego brązu. Chciałem podziękować mojemu teamowi, bo naprawdę w tym roku było nam bardzo ciężko "skumać" o co chodzi w tym dzisiejszym żużlu. Cały sezon były spekulacje co daje przewagę. Czy opony, czy koła. W końcu każdy z nas już nie wiedział co najlepiej działa. Sprawdzały się nowe koła, do których jednak nie mieliśmy dostępu. Do tego doszły jeszcze problemy z silnikami i trochę w trakcie sezonu nam to się wszystko rozwaliło. Na koniec jesteśmy jednak zadowoleni, że mamy jakiś medal. Jest baza, na której można dalej popracować. - W Toruniu pan jeździł na silnikach jakiego tunera? - Można powiedzieć, że własnych, które wymyśliliśmy razem moim menedżerem Tomkiem Suskiewiczem. Sprawdziły się wczoraj, dziś i w meczu ligowym w Gorzowie. Była prędkość, ale musimy się ich jeszcze nauczyć. - To będzie ta baza na przyszły sezon? - Zobaczymy. Chcę jeszcze potestować trochę w tym roku. Tegoroczny sezon się dziś dla mnie skończył, ale mam jeszcze parę pomysłów, które chciałbym na spokojnie wypróbować. - Zanim porozmawialiśmy powiedział pan, że musi najpierw wykonać telefon do mamy. To jest zawsze priorytet po każdych zawodach? Mama jest najważniejsza? - Mama, żona i syn, to są zawsze moje priorytety. Obojętnie co by się nie wydarzyło, zawsze po zawodach muszę do nich zadzwonić jako pierwszych. Wiadomo, że jak byłem na podium, to nie mogłem od razu zadzwonić. Dlatego tuż po zejściu z niego, to było dla mnie najważniejsze. Oni się o mnie martwią. Chcieli wiedzieć jak się dziś czuję, zwłaszcza po tym, że miałem wczoraj upadek. - Właśnie. Groźny upadek tuż za metą 10. biegu. Wielu kibiców twierdzi, że Bartek Zmarzlik za tak agresywną jazdę powinien być wykluczony. - Moim zdaniem nie powinien. To było za metą. Wiadomo mógł mi zostawić trochę więcej miejsca, nie będę tego ukrywał. Powiedziałem mu o tym, że mógł mi dać trochę więcej przestrzeni przy ogrodzeniu, bo i tak byłby drugi (obaj jechali za Artiomem Łagutą - przyp. red.). Sam też mam jednak do siebie pretensje, że przez swoją głupią ambicję nie zamknąłem gazu, tylko próbowałem walczyć do końca. Mam jednak taki charakter i to się nie zmieni. Przez to czasem trochę boli, ale dziś już o tym bólu nie myślę. Wywalczyłem podium, medal w klasyfikacji generalnej. Bardzo się z tego cieszę. - Wiadomo, że w przyszłym roku w PGE Ekstralidze będzie pan jeździł w innym zespole. Po wielu latach opuszcza pan Leszno, w którym występował od 2015 roku. Kapitan Fogo Unii - Piotr Pawlicki w zeszłym tygodniu pożegnał pana dosyć wzruszającym wpisem w mediach społecznościowych. Jak pan zareagował? - Ogólnie z chłopakami bardzo fajnie mi się żyło, a z kapitanem szczególnie. Od początku w tym klubie trzymaliśmy się razem. Mam dla niego duży szacunek i bardzo mu dziękuję za miłe słowa. Razem naprawdę udało nam się dużo osiągnąć. I tak jak mówiłem ostatnio będąc w leszczyńskim radiu, mam nadzieję, że zarząd klubu też uszanuje moją decyzję i rozstaniemy się w normalnej atmosferze. Ja do nikogo nie mam pretensji i chciałbym, żeby władze leszczyńskiego klubu też ich do mnie nie miały. Myślę, że przez 7 lat wykonałem naprawdę dużą pracę dla Unii. Teraz jest czas na zmiany, na nowy cel, na nowe wyzwanie. Czuję, że to może mi pomóc by być indywidualnie jeszcze lepszym. - Ten weekend pokazał, że toruńska Motoarena bardzo panu pasuje. Taki domowy tor byłby chyba dla pana idealny w PGE Ekstralidze. - Media piszą, spekulują. Dopóki nie będzie jednak oficjalnego papieru podpisanego, to nie mogę powiedzieć gdzie będę jeździł. - Fogo Unii pomógł pan zdobyć aż pięć złotych medali drużynowych mistrzostw Polski, a jednak po słabym pierwszym tegorocznym meczu o brąz (tylko 2 punkty - przyp. red.). spadła na pana ogromna fala krytyki ze strony kibiców. Jak pan to odebrał? - Normalnie to odebrałem. Sam mówiłem, że zasłużyłem na taką krytykę, bo zawaliłem ten mecz. Po prostu źle odczytałem tor, zabrałem silniki, które zupełnie nie pasowały na tak twardą nawierzchnię i nie mogłem nic zrobić. Byłem zupełnie bezradny. Na pewno ot tak się nie poddałem, nie odpuściłem, bo to nie leży w moim charakterze, co udowodniłem nie raz.