Rosjanin to trzykrotny drużynowy mistrz świata i medalista cyklu Grand Prix, żużlowiec znakomity. Niektórzy leszczyńscy kibice twierdzą, że jego ostatnia słabsza postawa ligowa wynika tylko z braku motywacji, w związku z przenosinami do nowego klubu. Prawda jest jednak taka, że Sajfutdinow ma przede wszystkim problemy sprzętowe. Sprzętowa loteria Po burzliwym rozstaniu z brytyjskim tunerem Ashleyem Hollowayem Rosjanin wciąż szuka. Próbował korzystać z silników Petera Johnsa, używał sprzętu przygotowanego przez Joachima Kugelmanna, jeździł na silnikach kupionych wcześniej od Hollowaya, ale serwisowanych przez polskich tunerów. - Mam sprzęt różnych tunerów. W danych zawodach jeżdżę po prostu na tym, co mi pasuje - mówił w wywiadzie z Interią. Problem w tym, że w tej sprzętowej loterii Rosjanin częściej ostatnio przegrywa, niż wygrywa. Trochę przypomina to casus Patryka Dudka z zeszłego sezonu. Reprezentant Polski też próbował jeździć na sinikach różnych tunerów i chociaż zanotował kilka przebłysków, to generalnie sezon zakończył się dla niego katastrofą i odpadnięciem z cyklu Grand Prix. Dla indywidualnego wicemistrza świata z 2017 roku receptą na wyjście z kłopotów okazało się nawiązanie współpracy z najlepszym tunerem świata - Ryszardem Kowalskim. Kiedyś go zdradził Sajfutdinow kiedyś też był klientem warsztatu w Cierpicach, nawet jednym z najbardziej hołubionych. Podpadł jednak Kowalskiemu tym, że zabrał jego silniki do innego tunera, gdzie je rozkręcono i badano w czym tkwi sekret ich prędkości. Kowalski nazwał wówczas jego zachowanie nieetycznym. Dla Rosjanina najlepszym rozwiązaniem na wybawienie z kłopotów sprzętowych byłby powrót do łask Kowalskiego. Toruński inżynier zdominował żużlowy rynek w ostatnich latach. W 2018 roku na jego sprzęcie tytuł indywidualnego mistrza świata wywalczył Tai Woffinden, a potem dwa razy z rzędu dokonał tego Bartosz Zmarzlik. Teraz pewne już jest, iż tegorocznym mistrzem świata też zostanie klient Kowalskiego, bo zaciekle walczący o tytuł Zmarzlik i Artiom Łaguta korzystają z jego sprzętu. Apator mu to załatwi? Wszyscy w PGE Ekstralidze wiedzą, że działacze eWinner Apatora Toruń mają doskonały kontakt z najlepszym tunerem świata, zarówno ze względu na bliskie sąsiedztwo, jak i fakt, że Kowalski jest wychowankiem toruńskiego klubu i aż siedem z dziewięciu sezonów całej swojej zawodniczej kariery przejeździł w jego barwach. Czy będą w stanie otworzyć Sajfutdinowowi bramy raju i umożliwić ponowne korzystanie ze sprzętu Kowalskiego? - Nie wiem czy Apator ma najlepsze w lidze kontakty z panem Kowalskim, ale na pewno bardzo dobre. Tyle, że od klubu nic w tej kwestii nie będzie zależało. To sam tuner podejmie w tej sprawie autonomiczną decyzję. Fakt, iż jest najlepszy na świecie sprawia, iż ze znalezieniem klientów nie ma problemów. Wręcz przeciwnie, może sobie wybierać. Na niekorzyść Sajfutdinowa dodatkowo działa fakt, iż jest zawodnikiem z cyklu Grand Prix - stwierdził Jacek Frątczak, były menedżer klubu z Torunia. To nie jest złom! Kowalski od lat ma swoją filozofię by w indywidualnych mistrzostwach świata jeździła tylko ograniczona ilość jego klientów. To pozwala mu cały czas się doskonalić, porównując swój sprzęt z jednostkami napędowymi konkurencji. W tym roku w Grand Prix z jego sprzętu korzystają: Zmarzlik, Łaguta, Woffinden i Janowski. Za rok będzie przynajmniej o dwóch klientów więcej, bo do cyklu awansowali: Patryk Dudek i Paweł Przedpełski. Realnie więc patrząc szanse na to by to tego grona dołączył jeszcze Sajfutdinow, są praktycznie zerowe. Czy Apator będzie miał zatem gwiazdora, który nie ma na czym jeździć? - Tak źle nie powinno być. Sajfutdinow ma na czym jeździć i potrafi to robić. Przecież niedawno stanął na podium turnieju Grand Prix, walczy o medal. To nie jest tak, że Kowalski robi "rakietowe" silniki, a inni złom. Rosjanin nie ma problemów z jakością swojego sprzętu, ale z jego dopasowaniem. Jeśli nauczy się czytać swój nowy sprzęt, przekładać jego moc na prędkość, to wróci do stabilnej dyspozycji - ocenił Frątczak.