Kolejki do warsztatów najlepszych na świecie tunerów owiane są już legendami. Całkiem niedawno jeden z drugoligowych żużlowców żalił się, że po uzbieraniu środków na nowy silnik zdecydował się zamówić jednostkę u majstra ze ścisłego światowego topu. Ten nie pozostawił zawodnikowi złudzeń - możesz po niego wpaść nie szybciej niż we wrześniu. Rozmowa obu panów miała zaś miejsce jeszcze przed inauguracją sezonu. Na dobrą sprawę nie ma w tym nic dziwnego - tunerskie warsztaty to manufaktury, w których jeden rzemieślnik - czasami wspomagany przez asystenta - wykonuje pełen serwis silnika. Nie ma tu miejsca na taśmową robotę, wszystko jest robione ręcznie. Za taką wirtuozerię nie tylko słono się płaci, ale także należy odczekać swoje. Dostępność kołem się toczy? Co ciekawe, nie mniejsze problemy żużlowcy - szczególnie ci spoza ścisłego topu - mają z zakupem innych niezbędnych części. Jeszcze nie tak dawno bardzo trudno było na rynku o zakup opon Anlas. Dobre wyniki osiągane przez wykorzystujących to obumienie zawodników nakręciły ogromną popularność tych gum i tak ogromne zainteresowanie, że nie byli w stanie pokryć go ani producenci, ani dilerzy. Najbardziej niedostępne w tej kategorii są jednak koła bezdętkowe, które wylansował w 2015 ich pionier - Greg Hancock. Ostatnio na brak dostępu do nich narzekał przed kamerami Canal+ Dominik Kubera. Na polskim rynku wykorzystuje je bardzo niewielu zawodników - przede wszystkim ci związani z Betard Spartą Wrocław. Elektronika z Danii Dostępność jakiejś nowinki sprzętowej wyłącznie dla określonej grupy nie jest w żużlu niczym dziwnym. Podobnie rzecz ma się z tyrystorami wykorzystywanymi praktycznie wyłącznie przez Duńczyków. Specjalistą od tej części motocykla jest bowiem tamtejszy tuner Brian Karger. Pozwala ona na wyregulanie zapłonu nie ręcznie - poprzez obracanie motoplatem w lewo lub prawo - a za pomocą specjalnego zewnętrznego sterownika elektronicznego. Na początku sezonu było o tym głośno, gdy z powodzeniem wykorzystywali tę część Leon Madsen, Patrick Hansen czy Markus Birkemose. Rążące uproszczenie popełniają więc ci, którzy bagatelizują sukcesy dzisiejszych żużlowców. - Co to teraz jest "wygrać Grand Prix"? Przecież dziś każdy żużlowiec ma dostęp do najlepszego sprzętu. Co innego zwycięstwa Golloba, wykluczonego chłopaka znikąd - twierdzi część kibiców. Jak pokazuje rzeczywistość, nie mają oni za grosz racji.