Arkadiusz Adamczyk (Interia): Po czterech turniejach cyklu Grand Prix zajmuje pan 4. miejsce w klasyfikacji generalnej z ośmioma punktami straty do liderów klasyfikacji generalnej: Macieja Janowskiego i Artioma Łaguty. Czy przed sezonem takie rozpoczęcie walki o mistrzostwo świata wziąłby pan w ciemno, czy jest jednak jakiś niedosyt? Emil Sajfutdinow: Nie wiem czy wziąłbym w ciemno. Naprawdę trudno powiedzieć. Czuję się dobrym zawodnikiem i cały czas razem z teamem pracuję nad tym, żeby było dobrze, żeby było jeszcze lepiej. Zobaczymy co z tego wyjdzie na koniec. - A gdyby tak spojrzeć na te dotychczasowe turnieje w Pradze i we Wrocławiu. Czy z któregoś z nich jest pan niezadowolony, czy z któregoś dało się wyciągnąć więcej? - Zawsze jest tak, że pewne niezadowolenie, niedosyt pozostają. Cieszę się jednak z tego co jest i staram się dalej pracować jeszcze ciężej, by nie popełniać błędów i szukać prędkości, która będzie dla mnie odpowiednia by wygrywać wyścigi. - Emil Sajfutdinow będzie zadowolony z każdego medalu w cyklu Grand Prix, czy jednak prawdziwą satysfakcję da tylko złoto? - Tak jak wspomniałem, na razie cieszę się z tego co mam i teraz walczę o to by zostać mistrzem świata. Podobne cele mają oczywiście inni koledzy z toru, ale myślę, że wszystko jest możliwe. - Polak-Rosjanin, Polak-Rosjanin - tak wygląda czołówka aktualnej klasyfikacji generalnej cyklu Grand Prix. Skąd taka dominacja tych dwóch nacji? - Pewnie wynika to z ciężkiej pracy jaką wszyscy wykonujemy, zarówno jako zawodnicy, jak i w całych swoich teamach. Nie ukrywam, ze cieszę się, że tak to wygląda. Oby tylko dalej tak to się rozwijało, a nasze sukcesy zostały zauważone i sprawiły by żużel stał się bardzo popularny w Rosji. Na razie idzie to bardzo opornie, ale cały czas mam nadzieję, że gdzieś, kiedyś, ktoś nas w końcu zauważy. - Być może szansą na większą promocję dyscypliny byłby turniej Grand Prix. Od paru lat już FIM i BSI (promotor cyklu) przymierzały się to tego debiutu na rosyjskiej ziemi, ale ciągle coś stawało na przeszkodzie. Teraz też plotkuje się o tym, że zaplanowane na 28 sierpnia zawody w Togliatti mogą się nie odbyć. - Mnie się wydaje, że to tylko są plotki. Nie mam żadnej informacji by tych zawodów miało nie być. Wszystko jest spakowane, gotowe do transportu i na razie wygląda na to, że lecimy tam. - Na początku sezonu dużo mówiło się o pana sprzęcie, zwłaszcza w kontekście zakończenia współpracy z Ashleyem Hollowayem. Czy obecnie znalazł pan już nowego tunera nr 1? - Nie chcę na ten temat w ogóle gadać, bo dla mnie i dla wszystkich staje się to już męczące i bez sensu. Za dużo mówi się i pisze ostatnio o roli tunerów, zapominając o zawodnikach. Sukces w żużlu to nie tylko zasługa tunera, ale też z znacznej mierze też żużlowca. Ciężkiej pracy jego i całego teamu. Na razie jestem zadowolony ze sprzętu, który mam. Cały czas staram się jednak szukać lepszej prędkości i zobaczymy co z tego wyjdzie. - W Grand Prix pana motocykle napędzają silniki Joachima Kugelmanna? - Mam silniki Kugelmanna i jeszcze różne inne. W danych zawodach jeżdżę po prostu na tym, co mi najlepiej pasuje. - A lubelski tor, na którym odbędą się dwie najbliższe rundy Grand Prix, panu pasuje? - Mi wszystkie tory pasują. Przyjeżdżam i zawsze nastawiam się na jak najlepszy wynik. Nie interesuje mnie czy jest to jakiś ulubiony tor czy nie, bo przecież dla wszystkich jest on równy. - W poniedziałek jako Fogo Unia Leszno, dopiero w 13. kolejce rundy zasadniczej zapewniliście sobie awans do play-off. Czy spodziewał się pan przed sezonem, że będzie tak ciężko? - Spodziewałem się, że będzie ciężko i to się sprawdziło. Nastawiałem się na twardą walkę, ale od początku wiedziałem, że będziemy w play-offach. - Ostatnia kolejka wyłoni pary półfinałowe. Z kim chciałby pan pojechać w batalii o awans do finału? - Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia, bo wszyscy, którzy znaleźli się w play-offach mają naprawdę mocne drużyny. - Jak pan widzi szanse Fogo Unii w tej decydującej rozgrywce. Po raz kolejny obronicie złoto? - Nastawiam się pozytywnie. Wydaje mi się, że mamy duże szanse na mistrzostwo. Zaczynamy w play-offach całą zabawę od nowa, więc sprawa jest otwarta. Najważniejsze to skoncentrować się na każdym wyścigu, na zbieraniu pojedynczych punktów, by w ostatecznym rozrachunku wygrać dwa dwumecze. Najbliższy plan jest jednak taki, żeby spokojnie odjechać ostatnią kolejkę, a potem solidnie przygotować się na półfinały i wywalczyć awans do finału. Potem pomyślimy o złocie. - Po sezonie kończy się panu kontrakt w Lesznie. Mocno plotkuje się już w środowisku o zainteresowaniu Eltrox Włókniarza Częstochowa i eWinner Apatora Toruń. Miały się już nawet pojawić konkretne oferty pod pana adresem. Jak pan widzi swoją przyszłość w sezonie 2022? - Mam jeszcze obowiązujący kontrakt na sezon 2021 w Lesznie. Żadnego komentarza plotek zatem z mojej strony nie będzie. To są takie plotki jak te o odwołaniu Grand Prix w Togliatti. Po prostu nieprawda. Jeżdżę na razie w Lesznie i zobaczymy co dalej będzie.