Młody zawodnik w nienajlepszy sposób zakończył wiek juniora. Przed sezonem wielu ekspertów określało go jako czołowego juniora PGE Ekstraligi. Tak się jednak nie stało, co doskonale obrazuje średnia, która nie przekroczyła nawet granicy 1,2 punktu na wyścig. Poza tym jego Motor Lublin nie awansował do fazy play-off. Po kiepskich ostatnich miesiącach, dla Trofimowa nie znalazło się oczywiście miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej, w związku z czym sam zainteresowany postanowił zejść ligę niżej. O 21-latka walczyło naprawdę mnóstwo klubów. Główne karty w listopadowym oknie transferowym rozdawali przede wszystkim ROW i Unia Tarnów. Ostatecznie polski żużlowiec przywdzieje barwy ekipy z Rybnika. Pierwsze spotkania w nowej drużynie mogą być dla Trofimowa nie lada wyzwaniem, ponieważ z domowego toru "Rekinów" nie ma on najlepszych wspomnień. Pomimo tego, zawodnik jest dobrej myśli. - Nie mogę powiedzieć, że źle się na nim czuję, ale zdarzały mi się i lepsze i gorsze zawody. W poprzednim sezonie na przykład mecz ligowy mi w Rybniku nie wyszedł, ale przyznam się, że za dużo wtedy namieszałem w sprzęcie. Kilka dni po tym meczu przyjechałem znów do Rybnika na młodzieżówkę, wróciłem do wcześniejszych ustawień i było już zdecydowanie lepiej. Była prędkość, była frajda. Teraz też pewnie będę potrzebował kilku treningów żeby się dopasować - mówi Trofimow w wywiadzie dla strony klubowej. Co ciekawe, 21-latek prowadzi swoją karierę w podobny sposób do Bartosza Zmarzlika. Jego team składa się głównie z rodziny. W trudnych, pandemicznych czasach wsparcie bliskich jest niezwykle istotne. - Tata jest ze mną zawsze i to jemu najbardziej ufam. W końcu zjadł zęby na żużlu, ścigał się wiele lat. I chociaż ten sport wygląda już dziś inaczej niż przed laty, to on wciąż stara się być na bieżąco. Jego obecność w parkingu zawsze dobrze na mnie wpływa, dodaje mi pewności siebie - zakończył nowy nabytek ROW-u Rybnik. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!