Trener ROW-u Rybnik Marek Cieślak uważa, że trudno cokolwiek powiedzieć o formie jego drużyny, ale i też ekipy Zdunek Wybrzeża Gdańsk po inauguracyjnej kolejce. - My nie wiemy, czy to my tacy mocni, czy Wilki takie słabe - opowiada szkoleniowiec w rozmowie na polskizuzel.pl. - A Wybrzeże jechało z jedną trzecią tarnowskiej drużyny - dodaje, sugerując, że o najbliższym rywalu też cokolwiek ciężko powiedzieć. - Dopiero wszystko się rozkręca i na razie nie ma się co podniecać. Ani tym, że Wybrzeże wygrało z osłabioną Unią, ani tym, że my z Wilkami. Cały sezon przed nami. Musimy pracować, żeby takie wyniki, jak ten ostatni były codziennością - zauważa Cieślak. - Jesteśmy w fazie budowania zespołu, mamy praktycznie samych nowych zawodników - opowiada szkoleniowiec, choć pierwsze spotkanie z Wilkami już pewnej wiedzy mu dostarczyło. - Dobrą robotę wykonuje Michael Jepsen Jensen. On wyrasta na przywódcę tej drużyny. Co przerwę zabiera głos, doradza i to jest dobrze - komentuje Cieślak. Szkoleniowiec ROW-u jest też zadowolony z postawy Kacpra Gomólskiego, który pojechał dwa dni po śmierci taty. - Nikt nie miał pewności, że to się uda, a jednak zadziałało, jak należy - stwierdza Cieślak. - Pozostawiłem decyzję Kacprowi - opowiada dalej szkoleniowiec. - Uważałem, że byłoby nie fair z mojej strony, żeby go namawiać na jazdę w meczu mimo tego całego nieszczęścia. To musiało wyjść od niego. Powiedział, że chce jechać, a ja go pochwaliłem, że to słuszna decyzja. To oczywiście trudno porównywać, ale na kaca najlepsza jest praca. Na takie nieszczęście, jak spotkało Kacpra też. Żeby się oderwać od myśli, lepiej zająć się sportem. To dało pozytywny efekt. Była dodatkowa mobilizacja. Nie pamiętam, kiedy Kacper zrobił płatny komplet. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź