W pierwszym meczu półfinałowym z Arged Malesa Ostrowem Wlkp. dwunastokrotni drużynowi mistrzowie Polski mocno skomplikowali sobie sprawę. Nie wypracowali na własnym torze żadnej zaliczki i w rewanżu potrzebują przynajmniej dwupunktowego zwycięstwa. Mimo przegranej u siebie 44:45 w rybnickim klubie nie tracą wiary w awans do finału. Prezes Mrozek zapowiedział, że jego zespół pojedzie do Ostrowa na sportową wojnę! - Wiemy po co i o co jedziemy - stwierdził za pośrednictwem klubowej strony internetowej. Sponsorzy i miasto patrzą! Nie jest żadną tajemnicą, że w przeciwieństwie do innych pierwszoligowców ROW potrzebuje awansu do PGE Ekstraligi jak "kania dżdżu". Gdy się nie uda projekt budowany rybnickiej potęgi mozolnie budowany od paru lat przez prezesa Krzysztofa Mrozka, może się zwyczajnie posypać. Już w zeszłym roku, po nieudanej przygodzie z PGE Ekstraligą, kibice wywiesili na jednym z meczów transparent i głośno domagali się jego dymisji. Teraz też winny nie będzie trener Marek Cieślak (chociaż popełnił spory błąd nie wystawiając w pierwszym meczu półfinałowym Siergieja Łogaczowa), ani zawodnicy, tylko prezes. Fani mogą się odwrócić od klubu, a razem z nimi sponsorzy i miasto. PGE Ekstraliga - nawet biorąc pod uwagę posuchę na rynku transferowym i trudności ze zbudowaniem składu - to szansa na nowy impuls. Prezes Mrozek w ostatnich tygodniach podpisał umowy z kilkoma nowymi sponsorami, po latach "wydeptał" też wreszcie ścieżkę do Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która być może nigdy nie zaangażuje się w żużel, tak jak w siatkówkę czy hokej, ale w przypadku awansu rybniczan do elity, może wejść do nazwy, co będzie oznaczało zastrzyk do klubowe budżetu na poziomie kilkuset tysięcy złotych. ROW od lat może też liczyć na liczone w milionach złotych wsparcie od miasta. Prezes Piotr Kuczera był na pierwszym meczu półfinałowym z Ostrowem i jeśli drużyna awansuje do PGE Ekstraligi śmiało można oczekiwać, że kurek z miejskimi środkami na promocję poprzez sport zostanie odkręcony nieco szerzej, tym bardziej, iż już w 2023 roku odbędą się kolejne wybory samorządowe. Już ustawiła się kolejka Świadomość tego jak ważny jest awans do elity w minioną sobotę stała się "kulą u nogi" rybniczan. Podeszli do zawodów ze świadomością, że muszą to wygrać, podczas gdy u ostrowian w parku maszyn dominowały żarty, uśmiech i luz. Napięciu gospodarzy jednak nie ma się co dziwić. Jeśli nie uda się awansować teraz, to w kolejnych latach o awans będzie jeszcze trudniej. Już teraz mówi się o zabetonowanym rynku transferowym, a finansowa przepaść między drużynami z elity i I ligi będzie tylko rosła. Ekstraligowcy do 2025 roku będą mogli liczyć na coroczny wpływ do budżetu z tytułu praw telewizyjnych na poziomie 6 milionów złotych, podczas gdy kluby z eWinner 1.LŻ do 2024 roku wiąże kontrakt, na mocy którego dostają ledwie 250 tysięcy! Na dodatek w przyszłym roku w roli kandydatów do awansu ustawił się już cały tłum. Mocno zbroi się Abramczyk Polonia Bydgoszcz, śmiały atak na PGE Ekstraligę zapowiedział Witold Skrzydlewski ze swoim Orłem Łódź, do tego zostaną półfinaliści tegorocznego play-off, a przede wszystkim spadkowicz z elity - Falubaz Zielona Góra, który stara się zbudować taki dream team, by jego rozstanie z PGE Ekstraligą nie potrwało dłużej niż rok. Co ciekawe na transferowych listach życzeń innych klubów są też żużlowcy ROW-u: Rune Holta i Siergiej Łogaczow, więc prezesowi Mrozkowi może być trudno utrzymać w I lidze tę kadrę, którą posiada obecnie, a co dopiero mówić o wzmocnieniach. Po co się pchać? Część kibiców podnosi kwestię, że ze względu na fakt, iż najlepsi żużlowcy świata dawno już się określili co do swoich przynależności klubowych nie ma sensu pchać się do PGE Ekstraligi, bo beniaminek w sezonie 2022 i tak będzie skazany na pewny spadek. Paradoksalnie w tym roku wciąż jednak na rynku pozostaje kilka nazwisk, z których by można zbudować skład (Max Fricke, Matej Żagar, Chris Holder, Tobiasz Musielak, Oskar Fajfer itp.) dający nadzieję na wygranie walki o utrzymanie z ZOOLeszcz DPV Logistic GKM-em Grudziądz. Grudziądzanie w tym roku tylko w jednym meczu ligowym zdobyli więcej niż 45 punktów i tak naprawdę cudem w elicie się utrzymali! Jeśli nie uda się im wygrać "licytacji" o kontrakt Maxa Fricke, to tak naprawdę ich siła rażenia się nie zmieni. Znów będą musieli się modlić o zdrowie Nickiego Pedersena i przebudzenie polskich seniorów: Przemysława Pawlickiego i Krzysztofa Kasprzaka. Na dodatek to jest żużel. Jedna kontuzja może odwrócić wszystko. Poza tym w Rybniku wyjścia specjalnie nie mają. To kwestia hamletowskiego "być albo nie być". Brak awansu do PGE Ekstraligi może oznaczać stagnację na lata.