Zmarzlik wie, jak odrabiać straty Rok temu dwukrotny mistrz świata też niezbyt udanie rozpoczął sezon w Grand Prix. Inauguracja cyklu miała miejsce we Wrocławiu, gdzie królował Maciej Janowski. Reprezentant miejscowej Betard Sparty był zdecydowanie najszybszym zawodnikiem. W pierwszych zawodach był drugi, a w kolejnych stanął już na najwyższym stopniu podium. Wszystkiemu nieco z boku przyglądał się Zmarzlik, który tak spektakularnych turniejów nie zaliczył. Gorzowianinowi co prawda udało się w drugich zawodach zająć trzecie miejsce, ale nie zmieniało to faktu, że miał sporo do myślenia.- Zachowałem spokój, bo wiedziałem, że ja już nic nie muszę. Upragniony tytuł zdobyłem w 2019 roku, więc mogłem z większym dystansem do tego wszystkiego podejść. W kolejnych rundach chciałem się bawić żużlem i nie nakładałem na siebie presji - mówił po czasie Zmarzlik, kiedy kilka miesięcy później cieszył się ze zdobycia drugiego z rzędu tytułu mistrza świata.Wtedy Polakowi sprzyjał kalendarz, bo kolejne dwie rundy odbyły się w jego ukochanym Gorzowie, gdzie mógł liczyć na odrobienie strat. I tak tez było, bo wygrał obie rundy. Momentalnie przebił się do czołówki i został liderem. To napędziło Zmarzlika, a odcięło skrzydła Janowskiemu i innym zawodnikom, którzy marzyli o tytule.Wygrał człowiek a nie sprzęt Zmarzlik po pierwszych zawodach we Wrocławiu miał nad czym myśleć. Przede wszystkim, jeśli chodzi o prędkość jego motocykli. Bartosz gimnastykował się i próbował z nich wyciągnąć wszystko, co się da, ale na wygrywanie to było za mało. W kolejnych rundach co prawda sprawiał wrażenie znacznie szybszego, ale w środowisku krążyły opinie, że wcale nie wygrał najszybszy zawodnik świata. Gdyby tak było, być może tytuł powędrowałby w stronę Taia Woffindena, czy rok wcześniej Leona Madsena.Polak wolniejszy sprzęt nadrabiał jednak nietuzinkowymi umiejętnościami. To one przede wszystkim dały mu te dwa tytuły. A jak będzie teraz? Nie można wykluczyć, że podobnie jak przed rokiem po słabym początku też szybko się odbuduje. Inna sprawa, że kluczowe będą najbliższe dwie rundy we Wrocławiu. To wymarzone miejsce dla Macieja Janowskiego, aby powiększyć przewagę nad resztą rywali, ale chyba przede wszystkim nad Zmarzlikiem. Oczywiście groźni będą Woffinden, Madsen, czy Sajfutdinow, ale nie od dziś mówi się, że walka o mistrzostwo rozegra się między Polakami. Ciekawe więc, czy Bartosz skopiuje swój zeszłoroczny wyczyn, a może Maciej wyciągnie wnioski i po dobrym początku jak przed rokiem, tym razem utrzyma formę i zdobędzie upragnione złoto.