Przedstawiciele Red Bulla ochoczo inwestują w żużel, co najlepiej pokazuje transfer Roberta Lamberta. Austriacy cenią sobie długofalowe współprace, ale lubią też wyszukać młodych i zdolnych zawodników, aby dać im szansę. Tak jest teraz w przypadku młodego Brytyjczyka. Uchodzi on za przyszłość światowego żużla, a więc ten ruch wydaje się zupełnie logiczny. - Cieszę się, że mogę poinformować wszystkich, że dołączam do rodziny Red Bulla. Jestem podekscytowany. To wielka radość, że taka firma będzie towarzyszyć mi w mojej karierze - poinformował na Facebooku zawodnik.Lambert będzie zatem trzecim zawodnikiem Austriaków w żużlowym cyklu Grand Prix. Dołączy do Macieja Janowskiego i Emila Sajfutdinowa. Niegdyś absolutną gwiazdą Red Bulla był Jason Crump. A poza Janowskim było też sporo polskich akcentów. Z bykiem na kasku ciągle ściga się Piotr Pawlicki, a jego starszy brat Przemysław też był związany kontraktem dopóki na stałe nie wypadł z mistrzostw. Osobny temat to Jarosław Hampel, który długo mógł liczyć na finansowe wsparcie koncernu. Kiedy jednak złapał kontuzję i stało się jasne, że prędko do cyklu nie wróci, jego przygoda z Red Bullem także dobiegła końca Natomiast transfer Lamberta jest o tyle ciekawy, że Austriacy zaczynają uciekać innemu koncernowi napojów energetycznych zaangażowanemu w żużel. Chodzi oczywiście o firmę Monster, której najważniejszym jeźdźcem jest Tai Woffinden. Poza wicemistrzem świata w cyklu nie ma nikogo, więc dodatkowych transferów wykluczyć nie można. Wcześniej Amerykanie mieli u siebie Grega Hancocka (skończył karierę), Darcy'ego Warda (karierę przerwała kontuzja) oraz braci Holderów, którzy w cyklu na razie nie jeżdżą. Do niedawna był też Patryk Dudek, ale Polak w zeszłym sezonie wypadł z elity.A na koniec dodajmy, że możliwość noszenia czapeczek Red Bulla i Monstera to dla żużlowców duże wyróżnienie. Niegdyś bracia Pawliccy sami starali się o kontrakt z Austriakami. Zaczynali od tego, że eksponowali logo firmy za darmo, a dopiero po jakimś czasie dostali kontrakt. Nie ma się jednak co dziwić, że zawodnicy sami o to zabiegają. Kontrakty z takimi koncernami to wpływy rzędu nawet około pół miliona rocznie. Największe gwiazdy mogą liczyć nawet na więcej. Przekonał się o tym Tomasz Gollob. Polak po zdobyciu mistrzostwa świata otrzymał za kontrakt reklamowy aż milion złotych. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź</a>