Robert Lambert to ulubieniec kibiców z Torunia. Do klubu z Grodu Kopernika dołączył w 2021 roku. Od tamtej pory rozkochał w sobie miejscową publiczność. Stał się również czołowym zawodnikiem na świecie. To ich lider na lata. Rozkochał miejscową publiczność Z perspektywy czasu można stwierdzić, że transfer do Torunia był najlepszą możliwą decyzją Lamberta. Od tego momentu stał się regularnym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Dwukrotnie otarł się o medal mistrzostw świata, zajmując ostatecznie miejsce piąte oraz szóste. Stał się liderem KS Apatora, wokół którego zarząd chce budować skład na przyszłe lata. Nie bez kozery ogłoszono niedawno jego dwuletni kontrakt. Małe powody do obaw mogą mieć jednak ze względu na jego poprzedni sezon. Brytyjczyk zanotował lekki zjazd względem zmagań w 2022 roku. Jego średnia meczowa spadła o ponad trzy punkty, a średnia biegowa wyniosła 1,902. W Toruniu liczą, że drugi raz się to nie powtórzy. Aż dziw, że wypuścili go z rąk. Potentat może pluć sobie w brodę Co ciekawe Lambert swoją przygodę z polską ligą zaczynał w Lublinie. W 2017 roku powstał nowy klub, do którego dołączył mistrz świata. Spędził tam dwa bardzo udane lata w drugiej i pierwszej lidze, lecz po trzecim sezonie odjechanym w PGE Ekstralidze obie strony zakończyły współpracę. Dla Lamberta po ludzku zabrakło miejsca. Nie był też tak samo skuteczny, jak obecnie. Na wszystkim skorzystał rybnicki ROW. Rok po odejściu z Lublina 25-latek zanotował życiowy sezon. To nie wystarczyło jednak, aby utrzymać klub z Górnego Śląska. Natomiast udało mu się zwyciężyć cykl Tauron SEC o miano mistrza Europy. To jego największe indywidualne osiągnięcie w karierze. Dzięki temu zwycięstwu oglądamy go również od kilku lat w Grand Prix.