Jarosław Reck, adwokat Rafała Szombierskiego (zgodził się na używanie pełnego nazwiska) mówi nam, że prokurator wnioskuje o przedłużenie aresztu o 3 miesiące. On sam nie widzi powodu, by dłużej stosować ten środek. Jego klient przyznał się do winy, nie utrudnia postępowania, a wszystkie dowody w sprawie zostały zebrane i zabezpieczone. W tej sytuacji Reck uważa, że były żużlowiec mógłby czekać na proces na wolności. Tymczasem trwają badania psychiatryczne Szombierskiego. Robione są one po to, by udowodnić jego ograniczoną poczytalność. Żużel to ciężki sport, Szombierski miał wiele wypadków, które odcisnęły piętno na jego psychice. W trakcie kariery Szombierski radził sobie ze stresem i przeciążaniami, jakie są w żużlu z pomocą alkoholu. Nie krył tego, mówił o tym w wywiadach. Kiedyś nawet użył sformułowania: jedni się wieszają, inni piją. Sytuacja Szombierskiego jest trudna. Za spowodowanie wypadku pod wpływem alkoholu, nieudzielnie pomocy i ucieczkę z miejsca zdarzenia grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności. Adwokat Reck mówi, że sportowiec bardzo mocno przeżywa to, co się wydarzyło. Nie tak dawno Szombierski napisał list z więzienia do poszkodowanej pani Beaty, która w tamtym wypadku doznała urazu mózgowo-czaszkowego, miała też zmiażdżone kręgi szyjne. Lekarze kazali się rodzinie szykować na najgorsze. Na szczęście nie doszło do najgorszego, a pani Beata intensywnie się rehabilituje i walczy o powrót do sprawności. Sprawca całego nieszczęścia był kiedyś uważany za wielki talent. Zaczynał w tym samym czasie, co Jarosław Hampel. Mówiono, że będzie lepszy od niego. Jednak Hampel został dwa razy medalistą mistrzostw świata, a Szombierski rozmienił swój talent na drobne. Nie lubił ciężko pracować na treningach, podchodził do wszystkiego na luzie. Czasami zadziwiał kibiców, wygrywając na rybnickim z wielkimi mistrzami. Sił w meczu starczało mu jednak na pojedyncze przebłyski, a wraz z upływem czasu jego forma spadała. W lidze po raz ostatni wystąpił w 2017 roku.