Wiadomo, że od pomysłu do jego realizacji jest daleka droga, ale w PZM szykują dla żużla naprawdę wielką rewolucję. Pal licho pomysł z jedną oponą, ale zakaz tuningu, to jest już coś bardzo poważnego. Silniki będą tańsze o 4 tysiące euro Zmiany szykowane przez polski żużel mają na celu przede wszystkim zmniejszenie kosztów. Speedway z każdym rokiem staje się coraz droższą zabawą, najlepsi zostawiają u tunerów pół miliona i więcej złotych. PZM chce to ukrócić. Z naszych informacji wynika, że żużlowe władze chcą, by zawodnicy korzystali z fabrycznych silników GM-a, które można kupić już nawet za 2,5 tysiąca euro. Cena silnika po tuningu zaczyna się od 6,5 tysiąca euro, każdy serwis to około 500 euro, a te trzeba robić co trzy, cztery mecze. Co na to FIM, tunerzy i zawodnicy? W praktyce zakaz tuningu będzie trudny do wprowadzenia. Tak się przynajmniej wydaje. W ciemno można założyć, że raban podniosą mechanicy, którzy z tego żyją. Przyzwyczajeni do tuningu silników zawodnicy też raczej nie będą za zmianą. Pozostaje też kwestia FIM. Czy federacja zgodzi się na aż tak daleko posunięte zmiany? Inna sprawa, że Polska ma argumenty, W końcu to my utrzymujemy światowy żużel. Drugą ważną zmianą ma być wprowadzenie jednej opony. Jeśli teraz żużlowcy wybierają między Anlasem, Mitasem czy Deli Tyre, to za rok ma się to zmienić. PZM planuje konkurs ofert. Zwycięzca będzie zaopatrywał całą ligę. Jedna opona już za rok w 2. Lidze Żużlowej Temat opon wydaje się łatwiejszy do wprowadzenia, choć i tu łatwo sobie wyobrazić oburzenie producentów, którzy przegrają konkurs. Skarga w FIM pewna. Wiemy, że PZM jest gotowy na opór i jeśli nie uda się za rok zrobić jednej opony dla wszystkich, to związek stanie na głowie, żeby wprowadzić ten pomysł przynajmniej w drugiej lidze. Zmiany, o ile wejdą, przełożą się nie tylko na zmniejszenie kosztów, ale i na zmniejszenie prędkości. Ostatnio żużel zamienił się w wyścig o to, kto pojedzie szybciej. Z danych telemetrii wynika, że w tym roku zawodnicy potrafią się rozpędzić do ponad 120 kilometrów na godzinę. Z silnikami bez tuningu tak szybcy na pewno nie będą. Tak na marginesie, to PZM może szybko zapomnieć o rewolucyjnych pomysłach jeśli natrafi na opór drugiej strony, nie będzie miało wsparcia FIM, a tunerzy zaproponują rozsądną obniżkę kosztów. Zakaz tuningu, to nie jest taka prosta sprawa Zresztą wprowadzenie zakazu tuningu, nawet gdyby nikt nie stawiał oporu, wcale nie byłoby takie proste. Z kilku powodów. Po pierwsze starsze silniki trzeba by na dzień dobry wyrzucić do kosza, bo stopień zużycia sprzętu jest tak duży, że tylko tuning trzyma je przy życiu. Bez tego trudno sobie wyobrazić silniki 5-letnie i starsze. Kolejna sprawa, że taki silnik bez tuningu i tak trzeba by serwisować. W trakcie zawodów część zanieczyszczeń dostaje się do silnika i ktoś musiałby to wyczyścić. Kto by to zrobił, jeśli zakazem tuningów wysłalibyśmy całe środowisko tunerów na zieloną trawkę? GM nie zrobi 100 takich samych silników Przy zakazie tuningu pojawiłby się też ten problem, że zawodnik nie mógłby dopasować silnika do swoich potrzeb, czyli wagi, wzrostu i stylu jazdy. A poruszanie się na niedopasowanym sprzęcie byłoby raczej niebezpieczne. Zakaz tuningu nie zapewniłby, wbrew pozorom, równości szans. Nie ma gwarancji, że GM zrobi 100, czy 200 takich samych silników. W zasadzie trzeba by napisać, że to jest niemożliwe do zrobienia. Naszym zdaniem PZM mógłby ograniczyć zmiany do sportu młodzieżowego, bo to tam największą rolę gra cięcie kosztów. Na profesjonalnym poziomie potrzebni są najlepsi zawodnicy i najszybsze motocykle. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź