Emil Sajfutdinow, Jason Doyle, a zwłaszcza Piotr Pawlicki i Janusz Kołodziej uwielbiają na stadionie im. Alfreda Smoczyka napędzać się po zewnętrznej. Tymczasem w niedzielę "szeroka" została kompletnie wyłączona. Ataki na dystansie można było przeprowadzać tylko przy krawężniku. Kto zapuścił się dalej, ten się zakopywał w dużej warstwie luźnej nawierzchni. - Można teraz tylko spekulować czy była to próba utrącenia atutów zawodników Sparty, którzy w poprzednich meczach ligowych byli bardzo szybcy. Na pewno jednak taki tor nie pomógł przede wszystkim zespołowi gospodarzy. Liczył się przede wszystkim start. Tylko Maciej Janowski potrafił skutecznie parę razy zaatakować na dystansie. Reszta nie potrafiła sobie poradzić w tej piaskownicy. Tor wyglądał tak, jakby na beton wysypać grubą warstwę piachu. Luźnej nawierzchni było tak dużo, że kto jechał z tyłu dostawał taką szprycę, że od razu go hamowało - ocenił były menedżer ekstraligowy, Jacek Gajewski, mający okazję oglądać wczorajszy pojedynek na żywo. W pewnym momencie gospodarzom groził nawet walkower, bo tor nie został odebrany w regulaminowym czasie. Był za suchy i komisarz nakazał jego polewanie. - Nazwałbym to świadomym błędem w sztuce, bo trener Piotr Baron i inne osoby zajmujące się w Lesznie torem, to zbyt doświadczeni ludzie, żeby nie mieć nad torem kontroli. Takie, a nie inne przygotowanie nawierzchni nie było dziełem przypadku - ocenił ekspert. Na przesuszonym torze robiły się wyrwy i koleiny. W jedną z nich wpadł Daniel Bewley, tracąc kontrolę nad motocyklem i powodując upadek Janusza Kołodzieja. Po kraksie lider gospodarzy był już cieniem samego siebie, a szczegółowe badania wykazały, iż doszło u niego do złamania obojczyka. - Tor był trudny, ale jak powiedział po meczu Maciej Janowski, na pewno zdarzały się w PGE Ekstralidze trudniejsze, z większą ilością dziur i kolein. W niedzielę w Lesznie na pewno bariera bezpieczeństwa nie została przekroczona. Piaskownicą za to na pewno zabito widowisko. Szkoda, bo zrobiono w ten sposób krzywdę przede wszystkim własnej drużynie. Zawodnicy Unii uwielbiają jeździć po szerokiej i powinno im się dać tor, z którego mieliby trochę frajdy i przyjemności - stwierdził Gajewski. - Przesuszony tor, to problem paru obiektów w Polsce. Ubija się je, przygotowuje na twardo, a potem jest taki efekt. Wszystko dlatego, że nie są dobrze przygotowane od spodu, odpowiednio namoczone. Po dwóch biegach, niezależnie o której porze dnia rozgrywane są zawody, trzeba je już polewać, bo są za suche i się rozsypują. Tak naprawdę jednak wydaje mi się, że czego by nie przygotowali w Lesznie, to Sparta by ten mecz wygrała. Wrocław jest w tym roku piekielnie mocny i szybki w każdych warunkach - zakończył Gajewski. Arkadiusz Adamczyk