Na pewno publiczne poruszenie tematu nie było dobrym rozwiązaniem. Zwłaszcza że Leon Madsen jest wrażliwy na swoim punkcie. Poza tym Duńczyk dotąd rzadko zawodził. W tym roku, choć męczył się prawie w każdym meczu, tylko raz dał plamę. W jednym prezes Michał Świącik miał jednak rację. Cała akcja z przesiadką Madsena na silniki Briana Kargera została bardzo źle przeprowadzona. Madsena namówił Nielsen Po pierwsze już sama decyzja o zmianie Flemminga Graversena na Kargera, do której Madsena miał namówić trener kadry Danii Hans Nielsen, wydaje się wątpliwa. Graversen to czołówka, a Karger ostatnie sukcesy święcił w latach 2007-2008, kiedy to zdobywał złote medale z Nickim Pedersen. Od tamtego czasu wiele się jednak zmieniło, a Karger stracił pozycję. Oczywiście Madsen miał prawo do zmiany tunera. Jeśli uznał, że z Graversenem doszedł do ściany, to tym bardziej mógł spróbować czegoś nowego. Nie powinien był jednak odstawiać Graversena całkowicie w kąt z szacunku dla Włókniarza i pieniędzy, jakie płaci mu ten klub. Powinien rotować Graversenem i Kargerem. To drugie rozwiązanie to w istocie eksperyment, który wymaga czasu. Włókniarz płaci, więc ma prawo wymagać Jeśli Włókniarz gwarantuje Madsenowi kontrakt z dwójką z przodu, to prezes klubu ma prawo zwrócić mu uwagę na pewne rzeczy, w tym na to, że może powinien przeprosić się z Graversenem, bo ten układ w lidze się sprawdzał i dawał dobre wyniki. Tylko, tak jak pisaliśmy wcześniej, prezes nie powinien tej uwagi zwracać publicznie, lecz w rozmowie w cztery oczy. Poza wszystkim to przypadek Madsena jest o tyle dziwny, że nie do końca wiadomo, na jakiej podstawie uznał on, że w relacjach z Graversenem doszedł do ściany. Z naszych ustaleń wynika, że rok temu Leon nie kupił u tego tunera żadnego nowego silnika, a jedynie remontował te, które miał. To oznacza, że nie było żadnych prób wdrażania nowych rozwiązań, a jedynie kontynuacja tego, co było robione wcześniej. Słowem stagnacja. Z pewnością jest potrzebna szczera rozmowa prezesa z zawodnikiem. Bo nawet jeśli strony zdecydują się po sezonie rozwiązać współpracę, to teraz jakoś muszą ze sobą żyć. Na początek muszą zasypać rowy i wyciągnąć wnioski. Zawodnik z pewnością powinien się zastanowić, czy nie warto jednak posłuchać prezesa i co najmniej zacząć grać z tunerami na dwa fronty. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź