Żużlowcy w trakcie przerwy międzysezonowej przygotowują się do wyczerpującego sezonu, dla wielu z nich będącego niemal codziennymi startami, a także wieloma długimi podróżami z miejsca na miejsce. Podczas zawodów muszą chodzić w zapiętych kevlarach, a sama rywalizacja w dużej części roku odbywa się w bardzo wysokiej temperaturze. Gdy do tego dorzucimy stres, sporą ilość toksyn w powietrzu unoszącym się w parku maszyn, dostajemy coś, co naprawdę realnie może zagrażać zdrowiu młodego człowieka. Mówi się, że żużlowcy są do tego przyzwyczajeni, ale być może do czasu. Obyśmy kiedyś nie doczekali sytuacji takiej, jak podczas spotkania Danii z Finlandią, kiedy to Christian Eriksen doznał na boisku zawału serca, a lekarze kilkanaście minut walczyli o jego życie.W styczniu tego roku żużlowym środowiskiem wstrząsnęła historia Kamil Pulczyńskiego, byłego zawodnika Unibaksu Toruń, swego czasu uznawanego za spory talent. W czwartek 29-letni chłopak jak co dzień położył się spać, a nazajutrz się nie obudził. Nawet fakt jego problemów kardiologicznych nie jest w stanie wyeliminować absolutnego szoku, jaki nachodzi gdy pomyśli się o tak nagłej śmierci młodego człowieka, do niedawna zawodowego sportowca, wielokrotnie badanego pod kątem ewentualnych przeciwwskazań do uprawiania sportu. Jak widać, należy mieć się na baczności w każdym wieku. Czy zatem na pewno potrzebujemy aż takiej eksploatacji żużlowców w trakcie sezonu? Nie tylko żużlowcy są zagrożeni Co jasne, są zawody, bez których nikt nie wyobraża sobie żużlowego sezonu. To wszelkie turnieje rangi mistrzowskiej, takie jak IMP, MIMP czy MPPK. Do tego dochodzą: Złoty, Srebrny oraz Brązowy Kask. Choć nie da się ukryć, że zwłaszcza ten pierwszy w ostatnich latach mocno stracił na prestiżu. Czołowi zawodnicy w kraju potrafili seryjnie wysyłać zwolnienia lekarskie, by tylko w nim nie jechać. Niemniej nadal jest to duży turniej. Ale zwróćmy już uwagę na takie IMME czy indywidualne mistrzostwa eWinner 1. Ligi. To zawody, które w żużlowcach nie wywołują dreszczy na samą myśl. Wielu jedzie w nich dlatego, że jakoś tak nie wypada się z tego wykręcić.Mało który zawodnik powie to głośno, ale mimo prestiżowej nazwy i licznych sponsorów, mało przyciągający jest dla nich turniej taki, jak IMME właśnie. Pojawiały się niegdyś także głosy, by dziesięciu najlepszych żużlowców z poprzedniego roku miało automatyczny awans do finału IMP, tak aby choć tym najlepszym dać nieco wytchnienia. Prawdziwym killerem są także dla zawodników mało korzystne terminarze, które przewidują np. zawody w sobotę w Terenzano, a w niedzielę w Gdańsku. Zwróćmy uwagę, jak narażeni są także mechanicy. To ludzie, którzy w trakcie sezonu nie śpią, nie jedzą i nie odpoczywają. Podczas zawodów pracują w pocie czoła, potem muszą umyć motocykle, spakować je i ruszać w kolejną podróż. Następnie przygotować sprzęt do następnych zawodów, znów pracować przy nim i znów go myć. I tak w kółko przez pół roku. A to już często ludzie starsi niż zawodnicy i na pewno o gorszej kondycji. Być może przypadek Eriksena powinien być pewną przestrogą. Wielokrotnie igramy z ogniem i tak naprawdę nie mamy w ogóle świadomości, jak źle może się to skończyć. Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź! Nie możesz oglądać meczu? - Posłuchaj na żywo naszej relacji