Po niedzielnym meczu w Bydgoszczy (41:37 - mecz zakończono po trzynastu wyścigach z powodu opadów deszczu) w mediach społecznościowych Cellfast Wilków Krosno opublikowano zdjęcie, na którym widać prezesa Grzegorza Leśniaka z zawodnikami na wspólnym obiedzie. - To było bardzo wskazane. Nie wyobrażałem sobie, żeby nie zabrać drużyny na obiad, szczególnie po takim wygranym meczu. Udaliśmy się zatem na wspólny poczęstunek i smakował wyśmienicie. Okoliczności były szczególne. Przecież wygraliśmy na torze ekipy, która miała nas rozszarpać. Pokazaliśmy jednak moc. Mamy świetny zespół. Menedżer Michał Finfa i trener Ireneusz Kwieciński kapitalnie ułożyli pary na ten mecz. Szczegółowo zaplanowali wiele scenariuszy. Nie będę zdradzał szczegółów, ale przypadków tu nie było. Gospodarze mieli 13. biegów by z nami wygrać, ale nie pozwoliliśmy na to. Naszym celem była obrona bonusa, poszło znacznie lepiej - wyjaśnił nam prezes beniaminka eWinner 1. Ligi. Dokonali czegoś wielkiego Krośnianie nad Brdą przypieczętowali sobie miejsce w fazie play-off. Jeden z kibiców w komentarzu zażartował nawet, że na stole powinno znaleźć się coś mocniejszego. - Jakiegoś wielkiego świętowania nie było, korki szampanów na pewno nie wystrzeliły mimo osiągnięcia największego sukcesu w historii krośnieńskiego żużla. Bowiem na przestrzeni siedemdziesięciu lat zespół z Krosna po raz pierwszy melduje się w fazie finałowej 1. Ligi. Twardo stąpamy jednak po ziemi, choć wykonaliśmy więcej niż przed sezonem sobie zakładaliśmy. Osiągnięty już wynik jest czymś szczególnym. Wszystko dzieje się raptem w trzecim sezonie funkcjonowania Wilków jako zupełnie nowego klubu - dodał. Cellfast Wilki w ostatnich tygodniach doznały kilku porażek. W pewnym momencie wydawało się, że to właśnie beniaminek może wylecieć z czołowej czwórki. - Wszystko zależało od zawodników. Nie było u nas nerwówki. Gdyby zabrakło nas w play-offach, nic by się złego nie stało. Jesteśmy tylko beniaminkiem, ale jak już przez ponad półtora miesiąca byliśmy liderem tabeli, to rzeczywiście nie chcieliśmy wypaść z tej czwórki i zakończyć rozgrywek już w sierpniu. Przed meczem w Bydgoszczy wszędzie totalnie byliśmy skreśleni. Wszyscy zastanawiali się, czy na torze Abramczyk Polonii przekroczymy barierę 30-35 punktów. Jako kierownictwo klubu zaplanowaliśmy bardzo szczegółowe przygotowania do tej konfrontacji, spokojnie, bez rozgłosu. Wszystko wypaliło - podkreślił Leśniak. Co dalej? Zespół z Podkarpacia sprawiłby nie lada sensację, gdyby zakończył rundę zasadniczą na pierwszej lokacie. - Przed nami spotkanie z drużyną z Rybnika, które zapowiada się pasjonująco. Mecz da odpowiedź na pytanie, kto wygra sezon zasadniczy - zauważa prezes. - Koncentrujemy się na przygotowaniach. Bilety schodzą jak ciepłe bułeczki, jupitery robią swoje. Dla kibiców dodają kolorytu i dodatkowych wrażeń. Czekamy z niecierpliwością na to spotkanie. Liczymy, że powalczymy o korzystny wynik przy jak najwyższej frekwencji - przyznał. Na dłuższe spotkanie z zawodnikami przyjdzie czas dopiero po sezonie. - Po ostatnim meczu sezonu na pewno się jeszcze raz spotkamy, żeby sobie wzajemnie podziękować i być może porozmawiać o tym, co dalej. Teraz sezon w pełni, więc nie było powodów do świętowania. Mieliśmy też problem, żeby w ogóle znaleźć miejsce na taki obiad, bo w Bydgoszczy było sporo imprez. Na szczęście udało się i to nieopodal stadionu. Wymieniliśmy się wrażeniami. Każdy miał trochę drogi przed sobą, w dobrych nastrojach udaliśmy się w podróż powrotną. Dużo lepiej wraca się po wygranym meczu - podsumował prezes Cellfast Wilków. Obecnie w klubie ciężko pracują nad przygotowaniami do dwóch jeszcze innych zawodów. Na 22 sierpnia zaplanowano mecz Północ - Południe, a 25 września w Krośnie powalczą najlepsi juniorzy globu w jednej z trzech rund Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Na starcie nie zabraknie dwóch reprezentantów krośnian - Jana Kvecha i Marko Lewiszyna.