Minione rozgrywki były dla niego stracone, bo mimo umowy w Wolfe Wittstock nie pojawił się w żadnym spotkaniu ligowym. Żużlowiec mógł zniechęcić do siebie działaczy dużą liczbą wykluczeń, które w ostatnich latach ciągną się za nim, a jego zespoły tracą przez to punkty. Rosjanie generalnie jeżdżą dość ostro i to nic nowego. Gafurow jednak w kilku ostatnich sezonach stał się istnym kolekcjonerem literek. Najgorsze, że w wielu z tych sytuacji cierpieli także rywale Renata. Kibice w Bydgoszczy do dziś wspominają mecz z 2018 roku ich drużyny z Ostrovią, w której wówczas jeździł Gafurow. Rosjanin wówczas w bardzo dziwny sposób zachował się wobec Oskara Ajtnera-Golloba, podjeżdżając go, a następnie dociskając do samej bandy, uprzednio się za nim obejrzawszy. Wyglądało to tak, jakby pierwsza próba nie wyszła, więc ponowił atak ze zdwojoną siłą. Gospodarze domagali się czerwonej kartki, ale tej nie było. Potem Gafurow zaliczył jeszcze jedno wykluczenie, a dodatkowo taśmę. Niedługo później w podobny sposób o stylu jazdy Gafurowa przekonał się Denis Gizatullin, który również po ataku reprezentacyjnego kolegi solidnie przyłożył. Biorąc pod uwagę to, co mówi się o występkach Adriana Miedzińskiego czy Nickiego Pedersena, to również Rosjaninowi należałaby się łatka torowego brutala, nie do końca kontrolującego swoje zachowania. Gdyby policzyć wszystkie zawinione upadki wymienionych panów, prawdopodobnie to właśnie Gafurow przodowały w tej kategorii. Nie mówi się jednak o nim tyle, bo jest żużlowcem znacznie słabszym niż Miedziński i Pedersen. Spójrzmy na ostatni oficjalny występ Renata na polskich torach. To Łańcuch Herbowy z 2019 roku i... dwa wykluczenia (2,w,0,w,1). Chyba jednak trochę tego za dużo. O ile w rozgrywkach indywidualnych, zawodnik jeżdżący w taki sposób szkodzi tylko swojemu dorobkowi punktowemu, o tyle w lidze to już bardzo uciążliwe. Czasem jeden punkt potrafi zaważyć na wyniku, a Gafurow to tykająca bomba. Wydaje się, że naprawdę tylko jakaś kontuzja może uchronić go przed końcem sportowej kariery, bo mało który klub będzie zainteresowany tak niepewnym zawodnikiem. Gafurow podpisał umowę warszawską w Żurawiu Gdańsk, który póki co pełni niejako rolę poczekalni dla zawodników bez umowy w innych klubach. Oprócz Renata są tam także Marcin Jędrzejewski i Matic Ivacic. Sam Rosjanin powoli próbuje się odnaleźć również w innych aspektach żużla, był na przykład menedżerem rosyjskiej reprezentacji podczas zeszłorocznego Speedway of Nations, który nasi wschodni sąsiedzi znów zakończyli zwycięstwem. Gafurow nie chce kończyć kariery, ale kto wie, czy nie będzie do tego zmuszony. Jego ostatnie sezony były już słabsze, a do tego kolekcjonował literki zamiast punktów. Tak czy inaczej, na skalę I ligi Renat Gafurow to postać znana, ceniona, a dla gdańskiego Wybrzeża nawet zasłużona. Wiele lat spędził w nadmorskim klubie i przywiózł dla niego sporo punktów. Był to jednak jeszcze czas, w którym żużlowiec z Rosji potrafił punktować znacznie bardziej solidnie i regularnie, w każdym meczu tak naprawdę będąc jedną z czołowych postaci zespołu. Wówczas także notował sporo wykluczeń, ale nadrabiał to dorobkiem na koniec meczu. Całkiem możliwe, że takie czasy w przypadku 39-letniego zawodnika już nie wrócą. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź