Wiele było szumu o kontrakt Mateusza Cierniaka z Motorem Lublin. Młody zawodnik miał dostać 300 tysięcy za podpis i 4000 złotych za punkt. Wielu uważało, że to gruba przesada. Fakty są jednak takie, że Cierniak nie będzie najlepiej zarabiającym juniorem w PGE Ekstralidze. Nie będzie nim tez jego kolega klubowy Wiktor Lampart, który ma dobrą umowę, ale przy założeniu, że w 2021 roku pojedzie na tym samym poziomie, co w ubiegłym, zarobi między 800 a 900 tysięcy złotych. Więcej, także przy zachowaniu poziomu z sezonu 2020, będzie miał Jakub Miśkowiak z Eltrox Włókniarza Częstochowa. Chciało go wiele klubów, a jego team wszędzie rozpoczynał rozmowy z poziomu pół miliona za podpis i 5000 złotych za punkt. W związku z dużym zainteresowaniem udało się podbić stawkę. Z naszych informacji wynika, że ostatecznie ma zarabiać 600 tysięcy złotych za podpis i 6000 złotych za punkt. Miśkowiak powinien spokojnie osiągnąć przychód na poziomie miliona złotych. Ktoś powie, że Włókniarz przesadził, ale prawda jest taka, że gdyby w Częstochowie nie położyli takiej kasy, to już nie mieliby zawodnika. Cenę dyktuje rynek, a w związku z dużą posuchą młodzieżowców, za tych naprawdę dobrych trzeba płacić duże pieniądze. Chodzie nie tylko o same kontrakty, ale i ekwiwalenty. Taki eWinner Apator Toruń zdecydował się zapłacić Zdunek Wybrzeżu Gdańsk 240 tysięcy za Karola Żupińskiego, byle tylko mieć mocnego młodzieżowca. Wróćmy jednak do Włókniarza, który zatrzymując Miśkowiaka, ma naprawdę mocną sekcję juniorską, bo przecież są w niej jeszcze Mateusz Świdnicki i Bartłomiej Kowalski. Z taką trójką młodzieżowców częstochowianie powinni się liczyć w grze o medale. Brak Miśkowiaka znacząco obniżyłby wartość sportową zespołu. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!