Eksperci są zgodni. Takiego Pawła Przedpełskiego nie oglądaliśmy odkąd zakończył wiek juniora. Wychowanek Unibaxu Toruń zaliczył bardzo udane wejście w żużlową karierę - w debiutanckim sezonie był jednym z najlepszych młodzieżowców, uważano go za talent porównywalny choćby do jego rówieśnika - Bartosza Zmarzlika. To właśnie jego zaskakująco fenomenalna dyspozycja była główną przyczyną tego, że toruński klub zakończył walkę w ówczesnych rozgrywkach ligowych dopiero na owianym legendami finale, którego drugi mecz zakończył się walkowerem dla Falubazu. Później jednak Przedpełski stopniowo obniżał loty. Kiedy z każdym kolejnym sezonem dalej było mu do ścisłej światowej czołówki, wielu ekspertów sądziło, że nigdy nie spełni pokładanych w nim na początku żużlowej drogi nadziei. Jako jeden z koronnych argumentów podawano, że sam zawodnik również nie skupia się wyłącznie na karierze żużlowej - bardzo szybko zaczął inwestować zarobione na torze pieniądze i otworzył kilka franczyzowych lokali jednej z sieci barów szybkiej obsługi. Jeden z nich stanął nawet w Bydgoszczy - wielu kibiców Polonii zapewne nie wie, że kupując kanapki w jednej z tamtejszych galerii handlowych "napycha kieszeń" zawodnika lokalnych rywali. Pomógł powrót do domu Sezon 2021 przyniósł jednak przełom. Przedpełski zdecydował się na powrót do rodzinnego Torunia po awansie eWinner Apatora do PGE Ekstraligi. Jesienią nie widziano w nim lidera zespołu. Uważano go co prawda za znacznie lepszego od innych Polaków w kadrze Tomasza Bajerskiego - Adriana Miedzińskiego oraz Tobiasza Musielaka - ale brania ciężaru wyniku na swe barki spodziewano się przede wszystkim od Roberta Lamberta, Jacka Holdera i jego starszego brata - Chrisa. Słabsza dyspozycja tego ostatniego nie stanowi jednak problemu dla torunian właśnie z uwagi na fenomenalną formę Przedpełskiego. Od pierwszej kolejki zdobywa wiele ważnych punktów, co ważne także na wyjazdach. Wielu obawiało się bowiem, iż wychowanek Unibaxu siłę będzie pokazywać wyłącznie na Motoarenie. Ostatnie tygodnie są dla niego jeszcze lepsze niż pierwsze ligowe kolejki. Podczas meczu eWinner Apatora w Gorzowie Wielkopolskim aż dwukrotnie przywoził za plecami niekwestionowanego króla toru na Stadionie im. Edwarda Jancarza - Bartosza Zmarzlika. W kolejnym meczu również on do końca bronił punktu bonusowego dla swej drużyny w dwumeczu z Falubazem - na torze przy Wrocławskiej 69 zdobył 14 oczek. W międzyczasie otarł się o komplet w półfinale IMP i został wybranym zawodnikiem meczu w szwedzkiej Bauhaus-Ligan. Wirtuoz jazdy defensywnej Przedpełski - od samego początku kariery startujący na silnikach przygotowywanych przez Ryszarda Kowalskiego - wygląda na podręcznikowy przykład zawodnika dogadanego ze swoim sprzętem. Na pierwszy rzut oka zauważyć można bijącą od niego pewność siebie. Świetnie wychodzi ze startu, a na trasie nie popełnia głupich, nerwowych błędów nawet, jeśli na ogonie siedzi mu mistrz świata z dwóch ostatnich sezonów. Nie czuje presji, gdyż wie, że jednostka napędowa pod jego tyłkiem nie ma prawa go zawieść. Czy Przedpełski jest już zawodnikiem na Grand Prix? W formie z ostatnich tygodni zdecydowanie tak. Nie od dziś wiadomo, że o udanej walce o tytuł indywidualnego mistrza świata decyduje przede wszystkim umiejętność jazdy defensywnej, w której Przedpełski opanował ostatnio poziom wirtuozerski. Pytanie tylko czy fala formy, która nadeszła teraz nie opadnie aż do GP Challenge. W Toruniu mają ogromną nadzieję, że nie. Nie jest to niemożliwe.