W 2. Lidze Żużlowej jadą trzy zagraniczne kluby - dwa z Niemiec, jeden z Łotwy. Władze tego ostatniego stawiają sprawę jasno. Nie będzie kibiców, to ich też nie będzie. - Bez nich nie damy rady dokończyć sezonu, zabraknie nam pieniędzy na wypłaty dla zawodników - mówi szczerze menedżer Lokomotivu Nikołaj Kokin. Menedżer klubu z Łotwy mówi, że u nich absencja kibiców oznacza również stratę sponsorów. - Jeśli nie będzie komu przyjść na stadion i zobaczyć reklam, to sponsor w to nie wejdzie. Jakby jeszcze pokazywała nasze mecze telewizja, to ci innego. Dałaby kasę, byłaby ekspozycja dla reklam. Jednak w tej sytuacji, jaka jest, możemy jedynie zadać pytanie: po co jechać bez kibiców - zauważa Kokin. Z relacji menedżera klubu wygląda, że sytuacja na Łotwie nie jest za ciekawa. - Lockdown mamy do 6 kwietnia. Coś się może w każdej chwili zmienić, ale to jest uzależnione od liczby zakażeń. Teraz ma być poluzowanie, otworzą między innymi zakłady fryzjerskie, ale poza tym wszystko jest pozamykane. Poza sklepami spożywczymi. Resztę zakupów trzeba robić w internecie - opowiada menedżer klubu. Trudno teraz cokolwiek wyrokować, ale jeśli nic się nie zmieni, to Lokomotiv będzie za przesunięciem planowanego na początek kwietnia startu ligi. Klub musi mieć kibiców, żeby odjechać sezon. - Zresztą sprzedaliśmy karnety. I co? Teraz mamy je oddać. To kompletnie bez sensu - kwituje Kokin. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź