Prezesowi Krzysztofowi Mrozkowi nie ma się co dziwić. Podczas gdy inni tylko mogą, on musi! Kibice w mieście 12-krotnych drużynowych mistrzów Polski mają swoje wymagania i po tym jak rok w zeszłym roku ROW w katastrofalnym stylu zleciał z PGE Ekstraligi, trudno im będzie znieść kolejny zawód. Wielkie perspektywy Poza tym, nawet jeśli rynek zawodniczy został już dość mocno przebrany (nawet były kapitan rybniczan Kacper Woryna nie czekał z decyzją i przedłużył kontrakt z Eltrox Włókniarzem Częstochowa), to powrót do elity otworzy przed klubem nowe perspektywy finansowe. Będą mogli liczyć nie tylko na pieniądze od ligi, ale też większe wsparcie od miasta i poważnego sponsora tytularnego. Parę dni temu podpisali bowiem umowę z największym w Polsce producentem węgla koksowego - Jastrzębską Spółką Węglową, która zakłada kontynuację współpracy z przyszłym roku, z wejściem do nazwy włącznie. Niewygodny rywal Problem jest tylko jeden - do tej PGE Ekstraligi trzeba jeszcze awansować. ROW jest faworytem bukmacherów, ale już w półfinale przyjdzie mu zmierzyć się z rywalem, który wyjątkowo mu nie pasuje - Arged Malesą Ostrowem Wlkp. W rundzie zasadniczej to ostrowianie wygrali oba mecze pomiędzy tymi drużynami, a historia wojen z play-off w ostatnich latach, nakazuje rybniczanom wzmożoną ostrożność. W 2015 roku ROW też miał ambitne plany, które już w pierwszym meczu półfinałowym brutalnie zweryfikowała ekipa z Ostrowa wygrywając 54:36. W rewanżu ROW zwyciężył potem tylko 49:41 i drogi do elity musiał szukać przy "zielonym stoliku". Dwa lata temu też ostrowianie napędzili zespołowi z Górnego Śląska strachu. ROW był zdecydowanym faworytem ligi, znacznie większym niż w obecnym sezonie, ale w finale przegrał w Ostrowie 44:46, a potem u siebie mozolnie odrabiał straty, wygrywając ostatecznie tylko 49:41. Który Duńczyk się obudzi? Wówczas klasą dla siebie w ekipie gości był Nicolai Klindt. W pierwszym meczu zdobył 11 punktów i bonus, w rewanżu zaś aż 16 "oczek"! Teraz też oczy kibiców z Ostrowa skupione będą na Duńczyku. W sezonie zasadniczym to on zawiódł najbardziej. Miał być liderem, a pod względem średniej był dopiero szóstym najskuteczniejszym zawodnikiem swego zespołu (1,603 pkt/bieg), słabszym nawet od juniora Sebastiana Szostaka. Jeśli w play-off się nie przełamie, to ostrowianom trudno będzie wyeliminować rybniczan. W zespole z Górnego Śląska też liczą na przebudzenie Duńczyka - Michaela Jepsena Jensena. Przychodził do Rybnika z Falubazu Zielona Góra jako kandydat na gwiazdę ligi. Początek rozgrywek to potwierdził, bo 29-latek rozpoczął od kompletu w spotkaniu z Cellfast Wilkami Krosno, ale potem gasł coraz bardziej, aż trener Marek Cieślak stracił do niego cierpliwość i odsunął go od składu. W Rybniku mają jednak nadzieję, że spadek temperatur pozwoli się temu żużlowcowi odrodzić. Zarówno jego sprzęt, jak i Kacpra Gomólskiego, najlepiej spisywał się bowiem wiosną, gdy warunki pogodowe były podobne do obecnych. Ostatnie występy obu tych zawodników potwierdzają, że te nadzieje mogą znaleźć pokrycie w rzeczywistości. Szlifują starty Zwyżka formy Jepsena Jensena spowodowała zaś, że trener Cieślak na pozycjach przeznaczonych dla obcokrajowców ma kłopot bogactwa. W awizowanym składzie poza Duńczykiem znalazła się rewelacja tegorocznego sezonu - Pontus Aspgren, ale zabrakło miejsca dla drugiego najskuteczniejszego (po Rune Holtcie) zawodnika gospodarzy w fazie zasadniczej - Siergieja Łogaczowa. Prawdopodobnie to zasłona dymna i Rosjanin zajmie miejsce Szweda. - Kluczowy dla losów dwumeczu będzie pierwszy mecz w Rybniku. ROW marząc o awansie musi wygrać w sobotę i to najlepiej bardzo wysoko - przyznał Piotr Żyto, były trener rybniczan, obecnie opiekun Marwis.pl Falubazu Zielona Góra. Atutem miejscowych ma być idealne dopasowanie do twardego toru, wypracowane trzema dniami treningowymi. Wszystko ma się rozgrywać już na starcie i dojeździe do pierwszego łuku. W tym elemencie żużlowego rzemiosła rybniczanie mają bowiem dużą przewagę nad rywalami. W statystykach najskuteczniejszych żużlowców najwyżej z ekipy Ostrowa plasuje się dopiero Patrick Hansen (8. miejsce), podczas gdy w pierwszej szóstce zmieściło się aż trzech żużlowców ROW-u (2. Rune Holta, 3. Kacper Gomólski, 6. Siergiej Łogaczow). - Przy twardej nawierzchni rybnickiego toru, to będzie ogromny atut gospodarzy, bo cała ta trójka, to są żużlowcy bardzo niewygodni do wyprzedzania na trasie. Miałem okazję pracować z Rune Holtą i wiem doskonale co potrafi. Jak wystrzeli spod taśmy, to potem, dzięki swemu ogromnemu doświadczeniu, tak idealnie wybiera ścieżki, że praktycznie nie da się go minąć na dystansie - ocenił Jacek Frątczak, były menedżer ekstraligowy. Jego zdaniem rywalizacja ROW-u z Arged Malesą, to przedwczesny finał eWinner 1.LŻ. - Jestem przekonany, że kto wygra ten półfinał, ten awansuje. Uważam, że wszystko rozstrzygnie się w biegach nominowanych w Ostrowie. Stawiam na rybniczan - stwierdził. Legenda ma obawy Znacznie ostrożniejszy w przewidywaniach przedmeczowych jest Andrzej Wyglenda, jeden z najwybitniejszych polskich żużlowców, mistrz świata w parach z 1971 roku, trzykrotny drużynowy mistrz świata, który z ROW-em Rybnik dziewięć razy wygrywał rozgrywki ligowe. - Spodziewam się, że będzie bardzo, bardzo ciężko. Przykro mi to stwierdzić, ale nie mamy w składzie zbyt wielu dobrych zawodników. Poza tym ze sportowego punktu widzenia nie bardzo widzę sens pchania się do PGE Ekstraligi. To już nie jest sport, który ja uprawiałem, tylko biznes. Klub musiałby być pierońsko bogaty, żeby ściągnąć jakiegoś klasowego żużlowca - skomentował dla strony internetowej ROW-u Rybnik. Półfinał eWinner 1.LŻ ROW RYBNIK - ARGED MALESA OSTRÓW WLKP.Sobota (4 września), godz. 16:00 (transmisja nSport+)ROW: 9. Pontus Aspgren, 10. Wiktor Trofimow, 11. Michael Jepsen Jensen, 12. Kacper Gomólski, 13. Rune Holta, 14. Paweł Trześniewski, 15. Mateusz Tudzież. Trener: Marek Cieślak.ARGED MALESA: 1. Nicolai Klindt, 2. Patrick Hansen, 3. Grzegorz Walasek, 4. Tomasz Gapiński, 5. Oliver Berntzon, 6. Sebastian Szostak. Trener: Mariusz Staszewski.Sędziuje: Tomasz Fiałkowski (Grudziądz).