Dlaczego taka a nie inna decyzja POLADY? Michał Rynkowski, dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej, tłumaczy nam, że chodzi o interpretacje faktów oraz autentyczność zeznań świadków, które mogły mieć wpływ na końcowy wyrok. - Przede wszystkim odmiennie interpretujemy stan faktyczny względem tego, co zostało ustalone przez Panel Dyscyplinarny. Wskazujemy na to, że pojawiają się wątpliwości do spójności zeznań złożonych przez świadków i przez samego obwinionego. Stąd nasza decyzja, aby wnieść wniosek o odwołanie i dwa lata dyskwalifikacji - mówi. Takie stanowisko POLADY oznacza kolejne kłopoty dla Maksyma Drabika. Zawodnik dalej nie może być pewny swojej przyszłości. Zapytaliśmy Rynkowskiego o szanse na ewentualne wydłużenie zawieszenia i zmianę wyroku Panelu Dyscyplinarnego pierwszej instancji, jednak na razie jest zbyt wcześnie na realne kalkulacje.- Mamy do czynienia ze sprawą dość specyficzną, czyli podaniem infuzji dożylnej. To jest sprawa nieanalityczna, nie wynikająca z przeprowadzonej kontroli. Trudno wyrokować, jak do tego podejdzie Panel Dyscyplinarny drugiej instancji. Nie jest takie oczywiste, w jaki sposób nasze odwołanie zostanie rozpatrzone. Zamierzamy zakończyć przygotowywanie odwołania do 22 marca. Następnie przekażemy je zawodnikowi, a ten będzie miał 14 dni na złożenie odpowiedzi. Sprawa wtedy trafi do Panelu Dyscyplinarnego, który wyznaczy termin rozprawy. Prawdopodobnie w okolicach miesiąca od daty formalnego wpływu wniosku. W praktyce może być to koniec kwietnia. Jak zapewnił nas Rynkowski, POLADA nie zamierza składać dodatkowych wniosków, ale na takie może zdecydować się sam zawodnik. Jeśli do tego dojdzie, istnieje szansa, że kwestia odwołania nie skończy się na jednej rozprawie, co w praktyce oznacza, że Maksym Drabik ostateczny wyrok pozna najwcześniej pod koniec kwietnia.Przypomnijmy, że problemy żużlowca zaczęły się po pierwszym meczu finałowym PGE Ekstraligi między Betard Spartą Wrocław a Fogo Unią Leszno w 2019 roku. Zawodnik podczas kontroli przyznał się do przyjęcia wlewu witaminowego w ilości większej niż dozwolona. Gdyby zachował milczenie, sprawa nie miałaby szans ujrzeć światła dziennego. Były mistrz świata juniorów nie był jednak świadomy, że złamał regulamin i w ten sposób ściągnął na siebie falę problemów. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź