Ponad rok minął od złamania przez Maksyma Drabika procedury antydopingowej. Przypomnijmy, że przed drugim finałowym meczem Fogo Unia Leszno - Betard Sparta żużlowiec został poddany kontroli, w której trakcie przyznał się do przyjęcia kroplówki o objętości przekraczającą tę, na którą zezwalają przepisy. Mecenas zawodnika tłumaczył później przyjęcie kroplówki potrzebą ratowania zdrowia, ale złożony przez niego wniosek o przyznanie wstecznego TUE (uzasadniałby on przyjęcie kroplówki) został odrzucony zarówno przez Komitet TUE, jak i Trybunał Arbitrażowy przy PKOl. Sprawa wróciła do POLADA, która po kilku tygodniach postawiła Drabikowi zarzut. Za złamanie procedury antydopingowej zawodnikowi grożą 4 lata zawieszenia. Taką propozycję zawarła POLADA w piśmie wysłanym do Łukasza Klimczyka, mecenasa żużlowca. Zawodnik może to przyjąć, zażądać rozprawy lub zaproponować ugodę. Na przedstawienie stanowiska ma 14 dni. Ktoś może się dziwić, że POLADA proponuje 4 lata, skoro Drabik sam przyznał się do winy, a w takich sytuacjach maksymalna kara powinna być skrócona o połowę, czyli w tym przypadku do 2 lat. Jak się dowiedzieliśmy POLADA stosuje się jednak do procedur, a te stanowią, że wyjściowo zawsze proponowany jest maksymalny wymiar. Drabik może jednak liczyć na skrócenie, bo o kroplówce opowiedział na kontroli sam, co można traktować właśnie jako przyznanie się do winy. Przed żużlowcem i jego mecenasem ciężkie dni. Musi szybko rozważyć, co mu się najbardziej opłaca. Z POLADA już od jakiegoś czasu płyną sygnały, że sezon 2021 będzie miał z głowy, ale jest szansa na taki wyrok, który pozwoli mu wrócić na tor w 2022 roku. Kara będzie biegła od 30 października, bo tego dnia Drabik został już zawieszony.