Norick Bloedorn już zanim jego Landshut Devils dołączyło do 2. Ligi Żużlowej był znany za naszą zachodnią granicą. Jako 16-latek robił kapitalne rzeczy i przykuwał uwagę obserwatorów. Mówiło się jednak, żeby poczekać na debiut w polskiej lidze, bo było wiele takich głośnych nazwisk, które okazały się niewypałami. Pierwszy mecz Bloedorna potwierdził wszystkie informacje na jego temat i sprawił, że środowisko się nim zachwyciło. W Daugavpils jechał jak stary wyjadacz, zdobywając 12 punktów w pięciu startach. To był szok. Momentalnie zaczęto się zastanawiać, jak długo jeszcze ten chłopak będzie jeździł na tym poziomie. Oczywiście znalazł się pod lupą wielu polskich ośrodków. Przygasił gwiazdę rok starszego Marcusa Birkemose, który do PGE Ekstraligi jeszcze absolutnie się nie nadaje. Problemy ma nawet w 2. Lidze Żużlowej. Tymczasem Norick regularnie punktuje dla Landshut Devils i ma średnią biegopunktową 1,741. Jest w zasadzie jak senior, który co mecz dostarcza solidnej ilości punktów. Jego umiejętności potwierdził 1. finał IMŚJ w Stralsund, gdzie Bloedorn dostał dziką kartę i zajął czwarte miejsce, pokonując wielu zawodników już na świecie żużlowym uznanych. Stal zakochana w Bloedornie Rewelacyjny nastolatek w lipcu był na campie w Gorzowie. Wpadł tam w oko miejscowym działaczom i trudno się temu dziwić. Być może pamiątką z tego wyjazdu jest wspomniana poduszka, ale bardziej prawdopodobne, że po prostu Stal zagięła parol na Bloedorna. Sławomir Kryjom, menedżer ekipy z Landshut w niedawnej rozmowie z INTERIĄ doradzał swojemu zawodnikowi spokojne podejście do sytuacji. - Musi sobie odpowiedzieć, czy lepiej być kluczowym zawodnikiem w Landshut, czy iść własną drogą. Jemu w tej chwili potrzeba regularnych starów i to ma zapewnione. Poza jazdą w drugiej lidze polskiej ma kontrakty w Danii i Szwecji. Jakby mógł jeszcze startować w czymś w rodzaju DMPJ, to byłaby pełnia szczęścia - mówił. Ewentualna jazda w Gorzowie byłaby dla Niemca bardzo dobrym rozwiązaniem logistycznym. Co prawda tak czy inaczej miałby z miejsca zamieszkania kilkaset kilometrów, ale lepiej jechać 600 km do Gorzowa niż ponad tysiąc np.do Lublina. Fakty są takie, że raczej mało prawdopodobne, by Bloedorn długo pojeździł na najniższym poziomie rozgrywkowym. Zawodnik tam po prostu będzie się marnować. A być może mówimy o największym niemieckim talencie w XXI wieku.