Jak tłumaczy Chróstny, postępowanie ma wyjaśnić, czy działania żużlowych podmiotów mogą naruszać zasady uczciwej konkurencji. - Na podstawie otrzymanych sygnałów z rynku podjąłem decyzję o wszczęciu postępowania wyjaśniającego. Chcemy przyjrzeć się, czy działanie klubów żużlowych, związku i ligi mogą naruszać zasady uczciwej konkurencji, w szczególności poprzez porozumienie ograniczające konkurencję lub nadużycie pozycji dominującej. Przypominam, że kluby są przedsiębiorcami w rozumieniu polskiego oraz europejskiego prawa konkurencji. To oznacza, że decyzje i strategie co do współpracy z zawodnikami powinny podejmować indywidualnie i niezależnie - tłumaczy prezes UOKiK na stronie urzędu. Jak można wywnioskować z wypowiedzi prezesa urzędu i również przeczytać na stronie, UOKiK będzie przyglądał się przede wszystkim kwestii pozyskiwania zawodników, a mówiąc dokładniej, ich wynagrodzeń. Jak powszechnie wiadomo, w żużlowych regulaminach są zapisane maksymalne stawki, jakie zawodnicy mogą otrzymać za punkt i za podpis pod umową. W przypadku PGE Ekstraligi to, odpowiednio, 3 tysiące i 250 tysięcy złotych, w przypadku eWinner 1. Ligi to 1,5 tysiąca i 60 tysięcy złotych, a w przypadku 2. Ligi Żużlowej 800 i 20 tysięcy złotych. Warto jednak w tym miejscu zaznaczyć, że szczególnie w wyższych klasach rozgrywkowych, najlepsi zawodnicy mogą liczyć na dodatki do kontraktu w postaci umów sponsorskich. Zdaniem Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ustalenia w zakresie wysokości wynagrodzeń mogły wyeliminować ważny czynnik konkurencji pomiędzy drużynami - rywalizację o zawodników. - W przypadku skoordynowanych działań kluby mogły pozwolić sobie na obniżenie świadczeń pieniężnych żużlowcom bez obaw, że inne drużyny zaoferują im lepsze warunki. Zakontraktowani sportowcy mają z kolei bezpośrednie przełożenie na pozycję klubu na rynku. Co do zasady im lepszych zawodników pozyska klub, tym lepsze wyniki osiągnie w rozgrywkach, co z kolei oznacza większą sprzedaż biletów oraz łatwiejsze pozyskanie sponsorów - czytamy na stronie UOKiK. Jak poinformował urząd, postępowanie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko konkretnym podmiotom. Zatem w klubach i w podmiotach zarządzających rozgrywkami mogą spać spokojnie. Przynajmniej na razie, bo jeśli UOKiK potwierdzi swoje podejrzenia, rozpocznie się postępowanie antymonopolowe i konkretnym podmiotom - w tym przypadku klubom, czy organom zarządzającym rozgrywkami - zostaną postawione zarzuty. Kary, które mogą je spotkać są dotkliwe. - Za udział w porozumieniu ograniczającym konkurencję grozi kara finansowa w wysokości do 10 proc. obrotu przedsiębiorcy. Menadżerom odpowiedzialnym za zawarcie zmowy grozi z kolei kara pieniężna w wysokości do 2 mln zł - czytamy na stronie UOKiK.