Na wyjściu z drugiego łuku, Michelsen wpadł w jakieś turbulencje i za chwilę był już na Lindgrenie. Zahaczył o Szweda, a ten w bardzo dziwny sposób zawinął się wokół motocykla i pojechał prosto w bandę. Wiele osób twierdziło, że Szwed na chwilę stracił przytomność po uderzeniu ze strony rywala. Wyglądało to bowiem tak, jakby w ogóle nie bronił się przed upadkiem. Przyłożył z niemiłosierną mocą, demolując część bandy. Miał około metra do fragmentu, który nie był już pneumatyczny. Uderzył centralnie kręgosłupem, więc nikomu nie trzeba tłumaczyć, jakie mogły być konsekwencje, gdyby jednak zetknął się z bandą kilkadziesiąt centymetrów dalej. - O mój Boże! - krzyknęła szwedzka fanka siedząca na pierwszym łuku. Widział wszystko z bardzo bliskiej odległości. Jej koleżanka obok miała łzy w oczach. Podobnie zareagowała kobieta tuż nad nią, która po prostu płakała na widok tego, co się wydarzyło. Mało kto spodziewał się jakichś pozytywnych wieści. Na stadionie zapanowała totalna cisza. Było słychać nawet rozmowy osób pracujących przy naprawie bandy, bo nikt z kibiców się nie odzywał. Ku zdziwieniu zgromadzonych na torze w Vojens, Lindgren po chwili wstał i poszedł do parku maszyn, jakby nigdy nic. Miał jednak niesamowite szczęście. Tragedia o krok Zawodnik Eltrox Włókniarza może dziękować Tony'emu Briggsowi. Jego wynalazek być może uratował go przed kalectwem. Lindgren musi także być wdzięcznym niebiosom, bo przecież do twardego fragmentu bandy brakowało mu bardzo niewiele. Jeśli spojrzymy na jego upadek, dostrzeżemy że nie miał absolutnie żadnej kontroli nad lotem w kierunku płotu. Wbił się w niego z wielką siłą, bo przecież kraksa miała miejsce w punkcie toru, w którym żużlowcy często rozwijają największą prędkość. Ktoś czuwał nad Szwedem, to nie ulega wątpliwości. Wątpliwości nie ulega też to, że za nami niestety kolejny już w tym sezonie przeklęty weekend. W piątek podczas finału DMŚJ w Bydgoszczy paskudny upadek miał Duńczyk, Tim Soerensen. Został zabrany do szpitala, gdzie spędzi jeszcze kilka dni. Jego życiu nic nie zagraża, ale jest mocno poobijany i prędko na tor nie wróci. W sobotę z kolei mieliśmy fatalną historię z Lindgrenem. Pozostaje wierzyć, że niedzielne mecze PGE Ekstraligi nie przyniosą żadnej przykrej sytuacji.