Wiener, to w tej chwili jedyne konsorcjum, które oferuje komercyjne ubezpieczenia dla żużlowców. Nie są one jednak tak atrakcyjne, jak te oferowane w poprzednich latach przez innych ubezpieczycieli. Sam Wiener wycofał się nawet z polisy od COVID-19. Najpierw towarzystwo ją zaproponowało, by po chwili wycofać produkt z rynku. Polisa od COVID-19, to jednak najmniejszy problem. Dla żużlowca najważniejsze jest NNW, zwrot kosztów leczenia czy rekompensata za każdy mecz nieobecności. Najlepsza polisa Wienera, taka za 60 tysięcy złotych, daje następujące świadczenia: pół miliona w ramach NNW (śmierć i kontuzja uniemożliwiająca kontynuowanie kariery), do 30 tysięcy złotych zwrotu kosztów leczenia i 25 tysięcy złotych za każdy utracony mecz. Rok temu Lloyd płacił 3 miliony złotych - Jeszcze rok temu był Lloyd, który płacił nawet 3 miliony za kontuzję, po której powrót na tor był niemożliwy - wyjaśnia Krzysztof Cegielski, przewodniczący stowarzyszenia zawodników Metanol. - W tym roku mamy jednak kłopot z polisami. Nawet PZU, które do niedawna było bardzo aktywne, przestało ubezpieczać nie tylko żużlowców, ale sportowców w ogóle. Rok temu wielu zawodników kupowało dobre polisy za 100 tysięcy złotych. Teraz każdy z nich chętnie wyłożyłby taką sumę, żeby ubezpieczyć się na wypadek groźnej kontuzji. Nie ma jednak takiej możliwości. Oferta Wienera nie jest może zła, ale bywały lepsze. Wystarczy wspomnieć ubezpieczenie Jarosława Hampela w PZU na sezon 2015. Hampel dostał ponad pół miliona Hampel doznał wtedy skomplikowanego złamania kości uda w ośmiu miejscach. Przez to stracił szansę na walkę o medal mistrzostw świata. Dzięki polisie był jednak dobrze zabezpieczony. Dostał ponad pół miliona złotych w formie odszkodowania. To dużo, zważywszy na fakt, że tamta polisa kosztowała 50 tysięcy, czyli połowę mniej niż ta Wienera, która przy wpłacie 100 tysięcy gwarantuje mniejsze świadczenia niż te, które dostał Hampel kilka lat temu. Przypomnijmy, że Hampel zaczął kupować dobre polisy od pamiętnego wypadku w Grand Prix 2012, kiedy to skasował go Kenneth Bjerre. Namówił go Cegielski, który także dzięki polisie nie miał problemów finansowych po wypadku w Szwecji, po którym stracił władzę w nogach. - Miałem opłacone trzy miesiące leczenia w Szwecji, gdzie każdy dzień kosztował blisko dwa tysiące. Dostałem też jednorazowe odszkodowanie - przypomina Cegielski czasy, gdy dobry pakiet ubezpieczeniowy można było kupić za 10 tysięcy funtów. W ogóle polisa, to w żużlu bardzo ważna rzecz. Każdy musi ją mieć. Najważniejsze, żeby jak największa grupa zawodników celowała w coś więcej niż podstawowe ubezpieczenie za tysiąc złotych. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź