21 lutego Piotr Świderski wystawił fakturę na swoje usługi. 4 marca trafiła ona do klubu, 6 marca poszedł przelew na konto wskazane przez trenera. Tak chronologicznie wygląda sprawa rozliczeń Świderskiego z ROW-em Rybnik według dokumentów, które są w posiadaniu prezesa Krzysztofa Mrozka. Działacz całą sprawę ma opisać w swoim cyklu felietonów "Żużel bez pudrowania", które ukazują się na klubowej stronie. Kiedy dzwonimy do Mrozka i pytamy o sprawę rozliczeń, odsyła do felietonu. - Ukaże się 9 marca. Będą szczegóły, fakty, dokumenty, a nie mówienie o tym, co się komuś wydaje. Pokażę, że Piotr Świderski nie czekał trzy miesiące, lecz raptem trzy dni - mówi nam Mrozek. Prawnik zakwestionował umowęSprawa pracy Świderskiego w ROW-ie, to jedna z największych zagadek ostatnich lat. W listopadzie 2019 roku prezes Mrozek pochwalił się, że klub ma Świderskiego. W połowie lutego 2020 okazało się, że trenera już nie ma, a umowa właściwie nigdy nie została podpisana. Świderski enigmatycznie tłumaczył, że nie mógł się zgodzić na niektóre zapisy umowy. Z klubu płynęły natomiast informacje, że prawnik zakwestionował konstrukcję zaproponowaną przez trenera, jako niezgodną z przepisami. Mówiło się o tym, że Świderski chciał wystawiać faktury na firmę żony. Klub ostatecznie wysłał trenerowi identyczną umowę do tej, jaką ma obecny szkoleniowiec Marek Cieślak. Do podpisu jednak nie doszło. Prezes Mrozek rozliczył się jednak z trenerem Świderskim z czasu, który poświęcił on na pracę dla klubu. Według naszej wiedzy trener w ciągu trzech miesięcy pracy dla ROW-u, pojawił się w Rybniku 12 razy i za to dostał wynagrodzenie. Nie wiemy, w jakiej wysokości. Być może prezes Mrozek ujawni to w swoim felietonie. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź