Na razie nie wiemy, o jakich kwotach w ogóle mowa, ale w ciemno można założyć, że PGG ROW Rybnik finalnie dostanie niemałą gotówkę z miasta. W poprzednich latach do klubowej kasy wpływało z miejskiej dotacji około 2 milionów złotych. Dzięki temu zespół ze Śląska mógł w ostatnich sezonach walczyć z powodzeniem o awans do PGE Ekstraligi. W minionych rozgrywkach z niej spadł, ale nie to miało mieć wpływ na decyzję magistratu. Władze miasta miały bowiem problem z rozliczeniem kwot w ramach tzw. wydatków bieżących. Prezydent Kuczera nie mówi otwarcie, o czym dokładnie mowa, ale z naszych informacji wynika, że sprawa rozbija się o tematy podatkowe. - Zdecydowaliśmy o przesunięciach kwot w ramach tzw. wydatków bieżących - napisał na swoim Facebooku prezydent. - Rozwiązania, będące efektem kilkudniowej, wewnętrznej dyskusji pozwolą na częściowe dofinansowanie kultury i sportu oraz utrzymanie stanowisk pomocy nauczyciela w przedszkolach. - Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom społecznym, które wybrzmiały w ostatnich dniach, poszliśmy drogą trudnych decyzji, ponieważ przesunięcia wymagają rezygnacji z innych zadań. Uznaliśmy jednak za najważniejszy głos mieszkańców - wyjaśnił Kuczera. A my dodajmy, że głos kibiców miał duże znaczenie w całej tej sprawie. Wokół wstrzymanych dotacji zrobiło się sporo szumu, a ludzie wytykali palcami prezydentowi, że ten zrobił z Rybnika 'miasto wolne od sportu'. Coś na wzór miast wolnych od LGBT, co nie wszystkim kojarzy się dobrze.Przez chwilę istniało nawet ryzyko, że prezes Mrozek będzie musiał odłożyć na bok plany budowy silnej drużyny w eWinner 1. Lidze, która powalczy o powrót do PGE Ekstraligi. Włodarz klubu ostatecznie zbudował silny skład, a także zatrudnił trenera Marka Cieślaka. Nie można więc wykluczyć, że mógł mieć "przeciek" ze strony miasta, że kasa na żużel jednak się znajdzie.A już na koniec wspomnijmy, że PGG ROW ma klawe życie z miastem. Rybniczanie zaliczają się do grupy tych klubów, których magistrat dotuje na najwyższym poziomie. Na drugim biegunie jest na przykład Tarnów. Miejscowa Unia rocznie może liczyć na około 100 tys. zł. wsparcia z miejskiej kasy. Przepaść kolosalna.