Tak na dobrą sprawę to grudziądzanie pracują na spadek już od kilku lat. Choćby w zeszłym sezonie tylko fatalny ROW Rybnik i brak baraży uratował ich przed degradacją. Działacze deklarowali, że to już się nie powtórzy, a skład zostanie wzmocniony. Tymczasem dokupiono Krzysztofa Kasprzaka, będącego od kilku lat cieniem samego siebie, niechcianego w innych klubach. Dodatkowo przyszedł młody Norbert Krakowiak, który - to trzeba to uczciwie powiedzieć - robi, co może, ale nie jest w stanie dać drużynie więcej niż pojedyncze punkty w meczu. Najlepszy wydawał się transfer Mateusza Bartkowiaka, zdolnego juniora z Gorzowa. Ten jednak także jakiegoś wielkiego szału nie robi. Mimo koszmarnego sezonu, zostawiono w składzie Przemysława Pawlickiego, który rok temu nie dość, że do ostatnich chwil zwodził działaczy z Grudziądza i nie chciał podpisać renegocjowanego kontraktu, to potem jeszcze miał problemy z pokonywaniem młodzieżowców, zaliczając prawdopodobnie najgorszy sezon w swojej karierze. Jedyną przesłanką ku temu, by ewentualnie dać mu kolejną szansę, było jego nazwisko oraz to, że... gorzej już być nie mogło. Faktycznie, Pawlicki jedzie lepiej, ale nadal sporo brakuje mu do swoich najlepszych lat. Co więcej, regularnie miewa kłopoty sprzętowe, przez które jego zespół traci punkty, czasem szalenie ważne. Kto się uparł na Lachbauma? W Grudziądzu zapowiadali, że w przypadku niedyspozycji któregoś z podstawowych żużlowców, w odwodzie pod numerem 8/16 będzie czekał Roman Lachbaum, który jest w stanie punktować w PGE Ekstralidze. Problem w tym, że ten zawodnik nawet w niższych klasach rozgrywkowych nie był specjalnie mocny. Trudno zrozumieć, skąd w GKM-ie aż taka wiara w jego umiejętności, bo przecież do tej pory w zasadzie nigdy ich nie pokazał. Zdarzają mu się naprawdę wstydliwe porażki, takie jak ta z Krzysztofem Sadurskim i to na dystansie, na własnym torze. Lachbaum robi co może, ale po prostu więcej nie może. To nie jest żużlowiec na ten poziom rozgrywek. Na pewno nie pomaga mu także mała ilość startów, kolejny sezon z rzędu. Wydaje się jednak, że robi się mu nieco krzywdy na siłę puszczając do walki z tak mocnymi rywalami. W Grudziądzu - jeśli udałoby się utrzymać - muszą koniecznie znaleźć pod numere 8/16 kogoś lepszego niż Rosjanin. To ambitny, chcący pomóc chłopak, ale niemający jeszcze odpowiednich narzędzi do walki w PGE Ekstralidze. W terminarz lepiej nawet nie patrzeć Wyjazd do Gorzowa, mecz u siebie z Toruniem, wyjazdy do Leszna i Lublina oraz mecz u siebie z Częstochową - takie perspektywy nie wlewają optymizmu w serca grudziądzkich kibiców. W praktyce szansa na punkty to tylko derbowe starcie z eWinner Apatorem, a do do utrzymania może okazać się zbyt mało. I tak GKM może mówić o ogromnym szczęściu, jakie miał podczas spotkania z Betardem Spartą Wrocław. Gdyby nie kontuzja Taia Woffindena, gospodarze mogliby zapomnieć o sensacyjnym zwycięstwie i teraz ich położenie byłoby już dramatyczne. Być może jakąś furtką dla grudziądzan będzie to, że mecz z Eltrox Włókniarzem - prawdopodobnie decydujący o ich dalszym losie w PGE Ekstralidze - odbędzie się w ostatniej kolejce, kiedy wiele rzeczy może być już "pozamiatanych". Wiemy dobrze, że czasami zespoły lubią sobie wybrać ewentualnego rywala na fazę play-off i w końcowych rundach fazy zasadniczej potrafi sypnąć nieoczekiwanymi rozstrzygnięciami. Tak czy inaczej, na takie rzeczy w Grudziądzu liczyć nie mogą. Pozostaje im za wszelką cenę próbować zdobyć punkt bonusowy z Apatorem (mało realne, 20 punktów straty) i wierzyć w to, że Włókniarza u siebie da się pokonać. Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź! Nie możesz oglądać meczu? - Posłuchaj na żywo naszej relacji