Trener Fogo Unii - Piotr Baron zapowiadał przed rewanżem w Gorzowie, że jego drużyna nie położy się przed rywalem i spróbuje powalczyć o odwrócenie losów rywalizacji o brązowy medal w PGE Ekstralidze. Jego słowa większość ekspertów nie brała na serio. Bił z nich raczej kurtuazyjny ton mający na celu próbę zmobilizowania zespołu w chwili gdy jego położenie jawiło się jako beznadziejne. Moje Bermudy Stal przywiozła bowiem z Leszna bombowy rezultat, zwycięstwo różnicą ośmiu punktów więc w domu Bartosz Zmarzlik i spółka mieli dopełnić formalności. Zaczęło się zgodnie z planem. Stal w pierwszym biegu dołożyła kolejne cztery "oczka" i loża VIP na stadionie im. Edwarda Jancarza mogła głębiej rozsiąść się w fotelach w oczekiwaniu na dekorację. W biegu młodzieżowym błąd popełnił jednak Wiktor Jasiński i wróciliśmy do punktu wyjścia. Potem do połowy zawodów trwała wymiana ciosów, która była wodą na młyn dla podopiecznych Stanisława Chomskiego. Drużyna Stali była niczym Aleksander Usyk w pojedynku z Antony Joshuą. Ukrainiec sensacyjnie pokonał w sobotni wieczór na jego ziemi w Londynie czempiona wagi ciężkiej i zabrał mu kilka pasów mistrza świata. Podobnie jak Usyk rozprawiał się z oponentem, gorzowianie jechali bardzo mądrze. Trzymali na bezpieczny dystans przyjezdnych, pilnowali pozycji i w odpowiednim momencie wyprowadzali szybkie proste. W obozie Stali nie było widać żadnego fałszywego ruchu. Mimo wyniku w kontakcie triumf gospodarzy ani przez moment nie był zagrożony. Leszczynianie mogą pluć sobie brodę, że na swoim torze pojechali taki piach. Tym bardziej, że wystarczyło zakręcić się koło remisu i w Gorzowie nerwy wyskoczyłyby gospodarzom z konserwy. Klasą dla siebie był Emil Sajfutdinow. Rosjanin wyraźnie chciał zmazać plamę za pierwsze spotkanie w Lesznie. Ze Smoczykiem pożegnał się w fatalnym stylu, wykręcił marne dwa punkty, ale na koniec bogatej przygody z Bykiem na piersi już na dzień dobry odprawił Zmarzlika, a potem jeszcze dołożył na dystansie Vaculikowi. Za ten last dance Sajfutdinow w polsatowskim show traktującym o podrygach na parkiecie dostałby od jury najwyższą notę. Komentujący mecz w stacji Eleven Sports - Marcin Kuźbicki przytomnie zauważył, że gdyby Fogo Unia posiadała w niedzielę jeszcze przynajmniej dwóch takich Emilów, to na trzecim stopniu podium przed gorzowską publicznością ustawiliby się schodzący z tronu DMP leszczynianie. Niestety w końcówce sezonu kompletnie rozsypał się tercet: Pawlicki, Kołodziej i Lidsey. Duże słowa uznania należą się juniorowi - Danianowi Ratajczakowi, który w przyszłym sezonie może być tą wartością dodaną Fogo Unii. Jason Doyle mimo wzlotów i upadków prezentował się najrówniej z całej drużyny. Wśród gorzowian słabych ogniw próżno szukać. Tercet liderów: Woźniak, Zmarzlik, Vaculik stracił do trzynastego wyścigu tylko po jednym oczku. Przed wyścigami nominowanymi było pozamiatane. Goście stracili nawet matematyczne szanse na to, że nie zakończą rozgrywek z pustymi rękoma. Biegi nominowane były już tylko o prestiż i zachowanie twarzy. MOJE BERMUDY STAL Gorzów - 49FOGO UNIA Leszno - 41 Moje Bermudy Stal Gorzów: 499. Szymon Woźniak 11+1 (2*,2,3,3,1)10. Anders Thomsen 7+1 (2,1*,1,0,3)11. Martin Vaculik 12 (3,3,2,3,1)12. Rafał Karczmarz 3+2 (1*,2*,0,0)13. Bartosz Zmarzlik 14 (2,3,3,3,3)14. Kamil Nowacki 1 (1,0,0)15. Wiktor Jasiński 1 (w,0,1)16. Kamil PytlewskiFogo Unia Leszno: 411. Piotr Pawlicki 6+1 (1,2,w,1*,2)2. Janusz Kołodziej 5+1 (0,1*,2,2,0)3. Jaimon Lidsey 0 (0,0,-,-)4. Jason Doyle 10 (3,1,2,2,2)5. Emil Sajfutdinow 11 (3,3,3,2,-)6. Damian Ratajczak 7+2 (3,1,1*,1,1*,0)7. Krzysztof Sadurski 2+1 (2*,0,0)