Przypomnijmy, że w 2013 roku Stal Gorzów wzięła 3,5 miliona złotych kredytu na 5 lat. Poręczycielem było miasto. Ostatecznie kredyt był spłacany przez 7, a nie 5 lat. Klub dwa razy prosił o zmianę terminu spłaty, bo w innym razie nie mógłby zbudować składu gwarantującego utrzymanie. A spadek oznaczałby utratę płynności. Poza tym, po utracie środków z PGE Ekstraligi, Stal nie byłaby w stanie w ogóle spłacać kredytu, wiec odroczenie było konieczne. Tamten kredyt w 2013 roku musiał być wzięty, bo klub wpadł w spiralę zadłużenia z powodu drogiego składu, jaki zbudował były prezes Władysław Komarnicki jesienią 2011 roku. On sam odszedł wiosną 2012, a wiceprezes Ireneusz Maciej Zmora jakoś przejechał sezon, a potem musiał zrolować długi. Wówczas miał jeszcze taką możliwość, żeby przenieść dużą część zaległości na kolejny sezon. To było także w interesie wierzycieli, dla których lepiej było poczekać niż nie dostać nic. Prezydent dał gwarancjęWe wrześniu 2012 wiceprezes Zmora spotkał się z ówczesnym prezydentem miasta Tadeuszem Jędrzejczakiem. Zadeklarował, że zostanie prezesem, jeśli miasto obieca pomoc, a w ostateczności poręczy kredyt. Taką gwarancję dostał. Stal spłatę kredytu skończyła w grudniu 2020 roku. Za kadencji Zmory spłacono 2,6 miliona złotych, za kadencji obecnego prezesa Marka Grzyba 900 tysięcy złotych. Przy czym 300 tysięcy zostawił mu odchodzący prezes Zmora, a 600 tysięcy wpadło z tarczy antykryzysowej. To te środki zostały przeznaczone na dwie ostatnie raty. Zmora zostawił Stal bez długuDodajmy, że Zmora zostawił klub po sezonie 2019 z zyskiem 856 tysięcy złotych brutto (675 tys. Netto), co możemy wyczytać ze sprawozdania finansowego Stali dostępnego online na ekrs.gov.pl. Sprawozdania za sezon 2020 jeszcze nie ma. Jeśli teraz Stal zdecyduje się na kredyt, to będziemy mieli powtórkę z rozrywki. Znowuż mamy bardzo drogi skład zakontraktowany w oknie transferowym 2020. Już tylko dwaj liderzy Bartosz Zmarzlik i Martin Vaculik kosztują blisko 5 milionów złotych. Do tego można dołożyć 2,2 miliona złotych za Szymona Woźniaka i Andersa Thomsena. W sumie jest skład, którego utrzymanie może kosztować nawet i8,5 miliona złotych. Odwołana rada nie zgodziła się na kredytKlub w sprawie kredytu milczy, prezes Marek Grzyb nie odpowiedział na naszą prośbę odpowiedzi na pytanie. Wiemy jednak, że na przełomie grudnia i stycznia już się o tym mówiło. Wtedy jednak rada nadzorcza nie zgodziła się na takie rozwiązanie. Tej rady już jednak nie ma. Oczywiście otwarta pozostaje kwestia, kto poręczy kredyt. Miasto? - Urząd miasta informuje o swojej działalności. Nie komentujemy rozważań, spekulacji, ani sytuacji hipotetycznych związanych z działalnością innych instytucji - pisze nam rzecznik prasowy Wiesław Ciepiela i odsyła do klubu. Wydaje się jednak, że miasto nie zdecyduje się drugi raz na poręczenie kredytu. Zwłaszcza że na finiszu spłaty poprzedniego trzeba było dociskać klub, żeby spłacił raty. Od tego miała być uzależniona dotacja na 2020 roku. W tej sytuacji prezesowi Grzybowi i zarządowi pozostanie poręczenie swoim majątkiem. Czy się na to zdecydują? Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź