Po bardzo emocjonującym meczu grudziądzanie pokonali w niedzielę Włókniarza 48:42 i uratowali miejsce w PGE Ekstralidze, doprowadzając do łez całą Zieloną Górę. Miejscowi od samego początku jechali niesamowicie nakręceni i świadomi wagi spotkania. Współpracowali ze sobą na torze, a w walkę z zawodnikami Włókniarza włączał się nawet młody Seweryn Orgacki. Było widać wielkie zaangażowanie i zgranie. Choć początkowo nie za bardzo szło liderowi drużyny - Nickiemu Pedersenowi, z powodzeniem zastępowali go inni: Krzysztof Kasprzak, Przemysław Pawlicki oraz Kenneth Bjerre. Szalenie ważne punkty przywoził również Norbert Krakowiak, dla wielu cichy bohater gospodarzy. Zooleszcz DPV Logistic GKM był świetnie spasowany do własnego toru, bowiem kilka dni na nim trenował. Wszystko po to, aby właśnie w niedzielę nie było niespodzianek. W zajęciach uczestniczyli wszyscy, włącznie z Nickim Pedersenem, który wybrał Grudziądz zamiast ligi duńskiej. Niech to najlepiej świadczy o tym, jak zależało mu na dobrym wyniku. Przed meczem zawodnicy, sponsorzy oraz sztab szkoleniowy zjedli wspólne śniadanie, w którym wziął udział także prezydent Grudziądza. Obecni byli główni sponsorzy klubu: Zbigniew Leszczyński i Paweł Woźniak. To również z ich inicjatywy doszło do konsolidacji całej drużyny. Była wspólna gra w kręgle, wypad na rowery i rozmowy na różne tematy, nie tylko żużlowe. W Polonii też kiedyś tak było Kiedy firmy Zooleszcz oraz DPV Logistic były sponsorami klubu z Bydgoszczy, również odbywały się tam podobne spotkania. Były grille czy wypady na kartingi. Od jakiegoś czasu tego już nie ma. W zeszłym tygodniu pisaliśmy, że wieczór poprzedzający najważniejszy mecz w sezonie działacze Polonii spędzili w Malilli na GP. W Grudziądzu też mogli wybrać się np. na Grand Prix Challenge, bo na pewno interesowały ich te zawody. Postanowili jednak zorganizować zawodnikom mini-obóz i widzimy, jak kto na tym wyszedł. W Grudziądzu feta, w Bydgoszczy porażka i brak awansu do play-off. Być może postawa GKM-u w niedzielny wieczór da bydgoszczanom do myślenia. Nie da się prowadzić drużyny z doskoku, mając przy tym inne priorytety. Każdy z nich członków grudziądzkiego teamu na pewno mógł znaleźć sobie na sobotę inne zajęcie, ale najważniejsze było to, aby dobrze przygotować się do niedzielnego meczu. Dało to efekt piorunujący, bo takiego zespołu gospodarzy jeszcze przy Hallera w tym roku nie widzieliśmy. To po raz kolejny pokazuje, że żużel wbrew pozorom to nie tylko sprzęt. Jakże ważna jest świadomość tego, że każdy w drużynie pracuje na wynik, a ewentualne nieporozumienia można wyjaśnić właśnie podczas takich przedmeczowych spotkań.